Najważniejszy powód takiego oblężenia jest czysto praktyczny: to była jedyna okazja, by otrzymać bezpłatną poradę. Normalnie za wizytę u seksuologa trzeba słono zapłacić, bo NFZ jej nie refunduje. Na dodatek w Polsce jest zaledwie 50 lekarzy tej specjalności, więc w kolejkach do nich czeka się miesiącami. Dlatego, gdy ciężarówka wjechała w zeszły piątek do Poznania, pierwsi pacjenci przestępowali już z nogi na nogę, a holenderski rekord został pobity w ciągu kilku godzin. Podobnie było w Warszawie, we Wrocławiu i Katowicach.

Reklama

Ale - jak zgodnie podkreślają specjaliści - przychodnia na kółkach kusiła mężczyzn przede wszystkim anonimowością. Rzeczywiście, na biało-czarnej ciężarówce nie było ani słowa o zdrowiu seksualnym, a jedynie enigmatyczny napis "Zdrowie w ruchu" i zdjęcie przytulającej się pod kołdrą pary. "Bo gdyby na samochodzie pojawiło się słowo <erekcja>, pewnie nikt by nie wszedł" - mówi jedna z organizatorek akcji.

>>>Polski seks jest pełen hipokryzji

Seksuolog Ryszard Smoliński, który przyjmował pacjentów we Wrocławiu, podkreśla, że żaden z mężczyzn nie był nigdy wcześniej u specjalisty. "Mobilna przychodnia sprawiła, że poczuli się pewniej. Nagle okazało się bowiem, że nie tylko oni mają problem i że do specjalistów ustawia się kolejka. To zawsze dodaje odwagi" - tłumaczy Smoliński. Rzeczywiście, z dostępnych szacunków wynika, że zaburzenia erekcji mogą dotyczyć 1,5 mln mężczyzn powyżej 50. roku życia. Do specjalisty trafia zaledwie co dziesiąty. Jak tłumaczy urolog prof. Marek Sosnowski, Polacy nie szukają pomocy, bo są głęboko przekonani, że takie zaburzenia są związane z wiekiem. "Godzimy się z nimi tak, jak godzimy się na pojawiające się wraz z upływem czasu siwe włosy, mniejszą sprawność fizyczną i intelektualną" - mówi.

Reklama

Dyżurujący w Warszawie seksuolog Andrzej Depko wczesnym popołudniem miał już odhaczonych kilkudziesięciu pacjentów. Wielu z nich krążyło niepewnie wokół samochodu, zanim zdecydowało się wejść do środka. Pierwszy odważny miał 27 lat. "Miałem kilka pytań, które mnie nurtowały, wreszcie mogłem je zadać lekarzowi" - tłumaczy po wyjściu. 51-letni Andrzej usłyszał o akcji w radiu. "Normalnie do gabinetu to jakoś tak trudno się wybrać. A tu i za darmo, i anonimowo" - mówi zadowolony. Do seksuologa wchodzi też małżeństwo przed czterdziestką. "Ta przychodnia to jak zrządzenie losu. Mamy pewien kłopot i zastanawialiśmy się, co z tym zrobić" - mówi kobieta. Oboje przyznają, że nie jest łatwo rozmawiać o "tych" rzeczach.

Właśnie dlatego Ryszard Smoliński od razu sam zadawał pytania: ma pan problemy z erekcją, a może z wytryskiem? "Gdybym czekał, aż pacjent sam powie, o co chodzi, musiałbym najpierw wysłuchać kilkunastu historii obok tematu, a dopiero na koniec mężczyzna wydukałby, że ma problem z erekcją" - mówi Smoliński.

Z takim wstydem na co dzień spotyka się seksuolog dr Andrzej Depko. "Zaledwie 30 proc. polskich par rozmawia o problemach związanych z życiem seksualnym, gdy takie pojawią się w ich związku" - mówi. Winą za to obarcza brak edukacji seksualnej w okresie dojrzewania. "To powoduje, że nie umiemy się otworzyć" - dodaje.