Kontrowersyjny żart "Rzeczpospolita" zamieściła ponad tydzień temu. Na rysunku Andrzeja Krauzego widać było ślub pary gejów. Na pierwszym planie za to pan z kozą, który mówi do niej: Spokojnie, my jesteśmy następni.

Reklama

W środowiskach homoseksualnych zawrzało. Po raz kolejnyhomoseksualizm został porównany do zoofilii. Geje uznali, że "Rzeczpospolita", która, według nich, nie kryje się ze swoją niechęcią do mniejszości seksualnych, tym razem przesadziła.

Ale w rysunku nic złego nie widzi publicysta gazety Tomasz Terlikowski. Wbrew przeciwnie, uważa, że "rewolucja homoseksualna" może niedługo przyoblec ten żart w ciało. Dlaczego wobec niego nie ma większej różnicy między zoofiilą a homoseksualizmem? Bo oba opierają się na satysfakcji z relacji seksualnej.

"Taka jest logika postępu rewolucji homoseksualnej. Jeśli godzimy się na uznanie, że prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunkach dwóch partnerów, a jedynym celem jest zadowolenie uczestników tej relacji, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską" - pisze Terlikowski.

Reklama

>>>Jak wprowadzić homoseksualne małżeństwa?

Według niego zrównanie małżeństwa z konkubinatem i relacjami homoseksualnymi to tylko pierwszy krok. Bo w dalszej perspektywie prawnie zrównane z nim będzie, także przez "rosnący w siłę ruch przeciwko szowinizmowi gatunkowemu" zoofilski związek pana z kozą.

Jako że zwierzęta nie mogą zadbać o swoje prawa, będą ich bronić inni. Według Terlikowskiego będzie to "Kampania przeciw Zoofobii albo jakiś wojowniczy publicysta <Gazety Wyborczej>, który oznajmi, że żarty ze związków zoofilskich <obrażają nas wszystkich>".