"Wśród prawicowych publicystów i rysowników zaczyna się unosić dziwny smrodek. Puszczane dotychczas ukradkiem, raczej prywatnie niż publicznie, bąki za przyzwoleniem naczelnych nabierają rangę oficjalnych, a grono ma w tym smrodku niezły, acz ograniczony tylko do swojego towarzystwa, ubaw" - pisze Biedroń w "Rzeczpospolitej", która użyczyła mu swoich stron na odpowiedź Tomaszowi Terlikowskiemu.
Niedawno Terlilkowski bronił rysunkowego żartu, w którym zestawiono homoseksualistów i zoofilów. Twierdził, że rysunek był uprawniony, bo wizja małżeństwa z kozą "może już niebawem stać się ciałem". Według niego w "rewolucji homoseksualnej" nie ma większej między nimi.
Terlikowski odniósł się także do idei związków partnerskich. Pisał, że zrównanie małżeństwa z konkubinatem i relacjami homoseksualnymi to tylko pierwszy krok. Bo w dalszej perspektywie prawnie zrównany z nim będzie, także przez "rosnący w siłę ruch przeciwko szowinizmowi gatunkowemu" zoofilski związek pana z kozą.
>>>Sejm chce zakazać gejowskiej propagandy
"My, biali, heteroseksualni, katoliccy mężczyźni z <Rzeczpospolitej> wiemy dobrze, jacy <oni> są, czego chcą i czego żądać będą" - pisze o tych słowach Biedroń. Podkreśla przy tym, że homofobi są sfrustrowani. Odczuwają lęk wobec zachodzących w Polsce zmian i dlatego są coraz bardziej radykalni w swoich słowach i rysunkach. Bo zmiany są: nie można już zwalniać z pracy za orientację, homofobiczna mowa nienawiści może zostać prawnie zakazana, a o związkach partnerskich dyskutuje się coraz głośniej.
>>>Zobacz, jak geje wymuszą homomałżeństwa
"To może frustrować tych, którzy do niedawna czuli, że posiadają wyłączność na Polskę. Że wspólnota, w której żyjemy, jest jednorodna, heteroseksualna, seksistowska, katolicka, a ci, którzy myślą inaczej, mają siedzieć cicho lub się wynosić" - konkluduje zasiadający w zarządzie Kampanii Przeciwko Homofobii Biedroń.