"Rekordzista jest znany już wszystkim naszym pracownikom" - mówi "Gazecie Współczesnej" Marian Hodun, dyrektor białostockiej izby wytrzeźwień. Dla niego izba to drugi dom. A właściwie pierwszy, bo mężczyzna jest bezdomny. Dlatego zapewne zupełnie nie przejmuje się rosnącym rachunkiem. Wie, że i tak nie ma szans go zapłacić.
>>>Prawie 9 promili i świetne samopoczucie
W tym roku rekordzista był już w białostockiej izbie wytrzeźwień 67 razy. W sumie, w ciągu 7 lat, trzeźwiał tam już 414 razy.
Rachunek za taki pobyt, czasem kilkugodzinny, czasem trwający dobę, wynosi 250 złotych. Z bezdomnych trudno ściągnąć należność, z innych stałych bywalców także.
A tych jest niemało. Białostocka izba wytrzeźwień szczególne oblężenie przeżywa w wakacje. Jak pisze "Gazeta Współczesna", w ostatni weekend trzeźwiało tam 97 osób.
W jakich warunkach dochodzą do siebie? Już od wejścia uderza intensywny zapach odświeżacza powietrza. W każdej sali jest kamera, w oknach kraty, stalowe drzwi. Łóżka są niskie aby pacjent nie uszkodził się w razie upadku. Na salach panuje porządek, pościel jest czysta i uprasowana. Rano podawana jest woda, albo kawa. Na śniadanie do łóżka, choć nocleg nie jest tani, liczyć nie można.