MATEUSZ WEBER: W pańskim więzieniu siedzą Ireneusz P. i Cezary W. także skazani w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Nie boi się Pan, że też coś sobie zrobią
KRZYSZTOF STRZYŻEWSKI*: Nie. Cele są dobrze zabezpieczone i odpowiednio kontrolowane. Skazani zostali zakwalifikowani przez komisję penitencjarną jako tzw. więźniowie niebezpieczni. W związku z tym przebywają w specjalnym pawilonie przeznaczonym tylko dla tego typu więźniów w pojedynczych celach.
Pazik również był w pojedynczej celi i dyrektor płockiego więzienia też pewnie był święcie przekonany, że wszystko jest w porządku. A jednak Pazik się powiesił - w kąciku sanitarnym, który nie był monitorowany.
U nas kącik sanitarny również jest monitorowany, tak jak cała cela.
Jak to? A poszanowanie prywatności więźnia?
Osadzony może częściowo przesłonić się zasłonką. Do tego funkcjonariusze zawsze kontaktują się z nimi w dwuosobowych zespołach. Strażnik zawsze wie, co robi więzień. Wszystkie sprzęty są przytwierdzone do podłoża, tak aby nie można było nimi rzucać lub ich zniszczyć. W nieregularnych odstępach czasu do celi przez wizjer zagląda strażnik. Ma możliwość zobaczenia, co każdy z nich robi. Poddaliśmy ich też konsultacjom psychologicznym.
A to dlaczego?
Obaj korzystają z więziennego radiowęzła, który emituje programy radiowe. Domyślamy się, że po wysłuchaniu serwisów informacyjnych dowiedzieli się o śmierci Roberta Pazika, którego przecież znali.
* podpułkownik Krzysztof Strzyżewski jest dyrektorem zakładu karnego w Barczewie