Kogo nie stać na urlop na tropikalnych wyspach, nie może liczyć na bezpieczny wypoczynek na polskich plażach. Dobrzy, doświadczeni ratownicy nie chcą już chronić ludzi nad Bałtykiem ani siedzieć za góra 1000 zł na plażach przy mazurskich jeziorach czy polskich rzekach. Wolą wyjechać na zagraniczne plaże, gdzie zarobią nawet 2,5 tys. dolarów miesięcznie. Efekt? Naszych kąpielisk będą strzec głównie młodzicy, którzy nigdy jeszcze nie walczyli o życie tonącego człowieka.
Ratownicy masowo wyjeżdżają do Niemiec i Anglii, ale też do Australii i USA. Grzegorz Kramarz ze Szczecina od czterech lat pilnuje plażowiczów w niemieckim Zinnowitz. Zarabia ok. 600 euro miesięcznie. "Rewelacyjne warunki, a do tego możliwość szlifowania języka" - wylicza korzyści.
Przytakuje mu Wojciech Droździel z Gryfina w Zachodniopomorskiem, który ubiegły sezon przepracował na plaży w Irlandii. Wcześniej przez cztery lata był zatrudniony na pół etatu na gryfińskim basenie. Dostawał 400 zł na rękę. "W Irlandii zarabiałem dwa razy tyle tygodniowo" - mówi.
Szef pomorskiego WOPR martwi się, że ratownicy nie dadzą rady skutecznie chronić wczasowiczów. "Mamy o jedną trzecią mniej zgłoszeń do pracy, niż w ubiegłych latach" - mówi dziennikowi.pl Roman Chmielowski. Jerzy Szwarc, wiceprezes zachodniopomorskiego WOPR przyznaje, że doświadczonych ratowników zgłasza się coraz mniej, a statystyki ratują młodzi i nieopierzeni amatorzy, którzy dopiero ukończyli kursy.
Zgodnie z przepisami, nad morzem na każde 100 metrów musi być trzech ratowników. Ale doświadczeni WOPR-owcy wiedzą, że podczas gorącego lata, kiedy na plaży jest kilkanaście tysięcy ludzi, to za mało! Nie mówiąc już o tym, jak rośnie zagrożenie, gdy z tych trzech dwóch nie ma jeszcze żadnego doświadczenia.
Jeszcze gorzej niż nad morzem, jest w głębi lądu - nad rzekami i jeziorami. Właściciele kąpieliska nad Regą w Gryficach liczą się z tym, że ich plaża zostanie bez nadzoru. Do pracy potrzeba co najmniej dwóch doświadczonych ludzi. "Dawaliśmy ogłoszenia w prasie, radiu i nic. Za 600 zł miesięcznie nie ma chętnych na taka posadę" - żali się Jerzy Wróbel z gryfickiego Zakładu Gospodarki Komunalnej.
Im bliżej lata, tym sytuacja robi się bardziej beznadziejna. "Nie prowadzimy statystyk, ilu ratowników wyjeżdża pracować za granicę" - mówi nam Agnieszka Wojtysiak z Zarządu Głównego WOPR. "Ale cały czas docierają do nas sygnały z terenu, że jest problem" - dodaje.
Najgorzej, że kiedy na dworze jest upał, trudno zatrzymać dzieci w domu i zakazać im kąpieli np. w pobliskim jeziorze. I jak tak dalej pójdzie, zamiast wesołych wakacji będziemy mieli narodową tragedię.
W Polsce ratownicy zarabiają grosze
Na naszych plażach młodszy ratownik za miesiąc pracy dostaje od 400 zł do 800 zł na rękę. Starszy stopniem - ratownik wodny - nad Bałtykiem zarobi góra 1000 zł. Nic dziwnego, że zamiast ratować Polaków, uciekają za granicę. Tam zarobki wodniaków nie schodzą poniżej 500 euro (ok. 2000 zł), a doświadczony ratownik w USA zarobi w miesiąc nawet 2,5 tys. dolarów (ok. 8000 zł).
Uwaga! Kąpiel na własne ryzyko! - takie napisy Polacy zobaczą w tym roku na wielu plażach. A domy pogrzebowe mogą zapełnić się ciałami topielców. Powód? Polscy ratownicy masowo uciekają za granicę, bo tam zarobią kilka razy więcej - dowiedział się dziennik.pl. Właściciele kapielisk są zrozpaczeni. Wielu już planuje zamknięcie strzeżonych plaż.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama