Pomysł jest dobry, ale będzie bardzo trudno go zrealizować. Brakuje nauczycieli języków obcych. Do tej pory był tylko jeden język obowiązkowy i to od czwartej klasy. Brakuje też belfrów, zwłaszcza tych od nauczania początkowego. Bo tam nie tylko znajomość języka obcego jest potrzebna, ale również specjalne umiejętności do przekazywania wiedzy w klasach 1-3.

Czy ministerstwu się uda? Nie wiadomo. Czas goni, a i pieniądze są potrzebne. Urzędnicy mają nadzieję, że nauczyciele będą kształcić się sami z siebie. A tam, gdzie to zawiedzie, chcą dawać unijne pieniądze na dodatkowe studia.

"Zapewnie skończy się to tak, że obniży się wymagania dla kadry" - mówi "Życiu Warszawy" minister edukacji prof. Edmund Wittbrodt. I dodaje, że nauczycielem będzie mógł być pierwszy lepszy z byle jakim certyfikatem językowym.