Poszkodowanych jest około 10 tysięcy młodych lekarzy świeżo po studiach. Ale nie będą strajkować. Dlaczego? Bo nie mają złudzeń, że ktoś przejmie się ich protestem. Najwięcej z nich wybrało za to wyjazd z Polski lub jest o krok od takiej decyzji. "Nie chcę wyjeżdżać, ale sytuacja mnie do tego zmusza" - mówi młoda lekarka ze szpitala wojewódzkiego. Nic dziwnego. Zarabia tysiąc złotych bez szans na podwyżkę. Za granicą dostanie o wiele więcej. W ten sposób Polska straci tysiące doskonale wykształconych specjalistów.

Reklama

Wykształcenie lekarza trwa długo i jest kosztowne. Najpierw sześć lat studiów, potem roczny staż i lekarski egzamin państwowy, a następnie kolejnych sześć lat pracy w charakterze rezydenta, żeby zdobyć specjalizację. W tym czasie lekarz dostaje 1000 złotych pensji, ponieważ według urzędników, skoro dalej się uczy, więcej mu się nie należy.

"Reanimując o trzeciej nad ranem dziecko, robię to za 3,40 zł za godzinę. Nawet sprzątaczki za taką stawkę nie można znaleźć" - opowiada DZIENNIKOWI młoda lekarka. Nie ma szans na mieszkanie czy samochód. Nie ma czasu na życie osobiste. Nic więc dziwnego, że młodzi lekarze uciekają za granicę. I w ten sposób szpitale za granicą mają specjalistów, za których wieloletnie wykształcenie zapłacił ktoś inny.

Dlaczego początkujących lekarzy pominięto przy podwyżkach? Bo wszyscy inni są finansowani ze środków NFZ, natomiast oni bezpośrednio z budżetu państwa. Aby mogli dostać więcej pieniędzy, trzeba zmienić ustawę budżetową.

Reklama