Chodzi o zdarzenie z końca ubiegłego roku. W wulgarny sposób pijany 31-letni bezdomny powiedział policjantom na Dworcu Centralnym w Warszawie, co myśli o dzisiejszym świecie. Nie oszczędził urzędującego prezydenta RP. Za znieważenie głowy państwa grożą mu trzy lata za kratkami.
Kancelaria Prezydenta nie chce mieć z tym nic wspólnego. Prezydent nie będzie prosił o umorzenie tej sprawy, bo nie jest jej stroną. Na bezdomnego do prokuratury donieśli ludzie, którzy nie są pracownikami kancelarii i teraz tylko od prokuratora i sądu zależy co dalej - uważa szef kancelarii Aleksander Szczygło.
"Prezydent nie będzie wpływał na decyzje prokuratury i sądu. Byłoby to słusznie odebrane jako nacisk na niezależność sądu" - mówi Szczygło. Ale urzędnicy państwowi oprócz przestrzegania prawa, powinni pamiętać o zdrowym rozsądku. Dobrym nauczycielem jest tu Gogol i jego twórczość - podpowiada szef kancelarii.
Choć na sali rozpraw zabrakło oskarżonego, to na proces przyszły znane twarze. Chociażby Mieczysław Wachowski, były minister prezydenta Lecha Wałęsy, czy Piotr Ikonowicz, lider Nowej Lewicy. Dołączyły do nich młodzieżówki SLD i SdPl. Wszyscy protestują przeciwko ściganiu bezdomnego, bo uważają, że to zamach na wolność słowa.
Jak jest naprawdę - zdecyduje sąd. Planuje zrobić to na następnej rozprawie, czyli 26 września. Ale czy uda się do tego czasu odnaleźć oskarżonego?