Okręt podwodny na głębokości 50 metrów otwiera luk. Szum wody zatapia kapsułę z bezzałogowym samolotem. Teraz dwa pociski startowe odpalają i wynoszą go na powierzchnię. Samolot automatycznie rozkłada skrzydła i przekazuje obraz do dowództwa. Może być uzbrojony. Jest kierowany z nadajnika radiowego z wypuszczonej przez okręt bojki komunikacyjnej.
Samolot będzie wracał na okręt za pomocą specjalnie skonstruowanego pojazdu, który odnajdzie go, kiedy spadnie do morza. Dla zabezpieczenia konstrukcji przed wodą Cormorant jest wykonany z tytanu, a wnętrze wypełnione zostało obojętnym gazem. Może latać przez trzy godziny i wznieść się na 10 km.
Amerykanie już kilka lat temu rozpoczęli prace nad bezpilotowcami odpalanymi spod wody. Na opracowanie Cormoranta firma Lockheed Martin przeznaczyła 15 mln dolarów. Ma on być zamontowany na dwóch okrętach z rakietami atomowymi klasy Ohio.