To właśnie w tym dziale do opakowań corhydronu wlano truciznę zwiotczającą mięśnie i powodującą śmierć. Zofia Ulz, główny inspektor farmaceutyczny, ogłaszała decyzję wyraźnie drżącym głosem. Nic dziwnego. Mija tydzień odkąd DZIENNIK ujawnił aferę, a inspektorzy, którzy węszą w zakładzie, wciąż nie wiedzą, jak mogło dojść do fatalnej pomyłki.
Ulz mówi, że maści i tabletki można produkować w Jelfie, bo raporty inspektorów nie wykazały, że ich produkcja jest niebezpieczna dla ludzi. Przyznała, że wciąż nie ma pełnego raportu w sprawie bezpieczeństwa produkcji ampułek. Minister zdrowia utajnił raport inspektorów farmaceutycznych z kontroli w Jelfie. Firma zapowiada, że dokument ujawni.
W związku z aferą Zbigniew Religa zwrócił się do prokuratury o zbadanie działań szefów Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. "Nie zrobili nic, żeby zabezpieczyć ludzi, którzy mieli ten lek w swoich apteczkach" - mówi minister.