Jelfa na razie może wytwarzać tylko maści i tabletki. Ich produkcja ruszyła w piątek rano. Po aferze corhydronem, zamiast którego sprzedano środek zwiotczający mięśnie, 9 listopada zamknięto fabrykę.
Do akcji wkroczyli kontrolerzy Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, którzy krok po kroku, sprawdzali jak produkowane są leki. Znaleziono mnóstwo usterek. Jelfa została zobowiązana do ich usunięcia. To, jak i kiedy je naprawi, zależało tylko od niej.
Plan naprawczy oceniali ministerialni spece. Ale nie wszystko im się spodobało. Zgodzili się na ponowne uruchomienie produkcji maści i tabletek. Wytwarzanie ampułek nadal jest zakazane. To tam właśnie produkowano corhydron, więc ten dział jest pod specjalnym nadzorem. I Jelfa musi stworzyć nowy plan, dzięki któremu z taśm produkcyjnych schodzić będą bezpieczne dla chorych specyfiki. Uruchomienie produkcji możliwe będzie najwcześniej w przyszłym tygodniu.
W pierwszym dniu otworzenia zakładu po aferze, sprzedano leki za ponad 1,6 miliona złotych.
Najwcześniej za kilka dni jeleniogórska fabryka leków Jelfa, producent corhydronu, będzie mogła pracować pełną parą. Ministerstwo Zdrowia nie zgodziło się bowiem na sposób, w jaki zakład chciał usunąć usterki w produkcji ampułek.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama