Polecenie odwiezienia ich do domów policjanci dostali od Waldemara Płońskiego, szefa komisariatu kolejowego na Dworcu Centralnym w Warszawie. Gdy wracali do stolicy, ich polonez wpadł w poślizg i stoczył się do niewielkiego rozlewiska. Justyna Zawadka i Tomasz Twardo utopili się. Odnaleziono ich dopiero we wtorek po południu.
Serafin w piątkową noc, jak wynika z naszych ustaleń, bawił się w klubie "Melodia" w Warszawie. Towarzyszyło mu kilku wysokich rangą urzędników MSWiA - w tym Przemysław Baszak, zastępca Serafina, oraz Paweł Ch., naczelnik jednego z wydziałów w tym samym departamencie resortu, i wspomniana już Maria K.
Wszyscy znali się od lat. Ch. pracował w komisariacie kolejowym, z czasem awansował do Centralnego Biura Śledczego. Zajmował się m.in. rozpracowaniem gangu pruszkowskiego. "Zdolny, bystry, ale żadnym szefem to bym go nie zrobił" - mówi rozmówca DZIENNIKA.
Informatorzy DZIENNIKA twierdzą, że do departamentu Serafina można się było dostać właśnie dzięki pracy w komisariacie kolejowym. On sam był na Dworcu Centralnym szefem prewencji, potem awansował do komendy stołecznej. Stamtąd do ministerstwa.
Tomasz Serafin to niejedyna osoba, którą w piątek odwozili do domu policjanci z komisariatu kolejowego w Warszawie - ustalił DZIENNIK. Z policyjnego transportu skorzystała także Maria K., pracownica ministerstwa.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama