Zabójcy zaatakowali mężczyzn, gdy wracali po zamknięciu kantoru do domu. Ojciec i syn parkowali samochód, gdy podbiegło do nich dwóch bandytów w maskach. Otworzyli ogień z broni maszynowej. Ranny syn próbował uciekać.

Funkcjonariuszy zaalarmowała sąsiadka zabitych. Gdy dotarli na miejsce zbrodni, syn właściciela kantoru jeszcze żył. "Mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej nie udało się uratować mężczyzny. Zmarł w szpitalu" - wyjaśnia dziennikowi.pl Zbigniew Filiczak z myślenickiej policji. Drugi z zastrzelonych zginął na miejscu.

Mundurowi ustalili, że zabójcy to dwóch mężczyzn. Oddali w kierunku swoich ofiar kilka strzałów. I uciekli pieszo w kierunku trasy Kraków-Zakopane. Policjanci podejrzewają, że tam czekał na nich wspólnik.

Dlaczego zabili? Dla pieniędzy. "Bandyci zrabowali saszetkę, w której przypuszczalnie był utarg z kantoru" - wyjaśnia rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowik.

Ruszył policyjny pościg za bandytami. Zablokowano okoliczne drogi, ale na razie poszukiwania nie przyniosły efektów.