Jeszcze rano przystąpienie Polski, a wraz z nią pozostałych krajów Europy Środkowej do strefy Schengen, stało pod znakiem zapytania. Posłowie LPR wystąpili z wnioskiem o odesłanie projektów ustaw do sejmowych komisji. "Było groźnie. Gdyby postawili na swoim, przygotowywany od lat kalendarz przygotowań runąłby w gruzach" - mówi DZIENNIKOWI Grzegorz Bliźniuk, wiceminister spraw wewnętrznych i pełnomocnik rządu ds. przygotowań do przystąpienia kraju do umowy z Schengen.

Reklama

Choć od tygodni posłowie toczą zażarte boje, tym razem przytłaczająca większość z nich postanowiła zakopać wojenny topór. Odrzucając wnioski LPR, aż 401 z nich poparło ustawy, dzięki którym przejeżdżając przez Odrę, nie będziemy nawet musieli zwolnić samochodu. "Politycy uznali, że Polacy mają prawo być traktowani w Unii jak obywatele pierwszej kategorii i tak jak Francuzi czy Niemcy jeździć po Europie bez wyciągania paszportu" - cieszy się Bliźniuk.

Wczorajsze głosowanie właściwie rozstrzyga o przystąpieniu za cztery miesiące Polski do umowy z Schengen. Więcej zmian legislacyjnych nie będzie już potrzeba. Decyzję Sejmu z ulgą przyjęto też na Litwie, Łotwie, Słowacji, Węgrzech, w Czechach, Estonii, Słowacji, Słowenii i Malcie. Gdyby Polska nie zdążyła z przygotowaniami na czas, te kraje musiałyby utrzymać na dłużej kontrole graniczne.

W połowie września do Polski przyjeżdża ostatnia misja ekspertów Unii, którzy zbadają, czy wszystko jest gotowe. Jeśli ocena będzie pozytywna, w listopadzie ministrowie spraw wewnętrznych UE ostatecznie dadzą zielone światło dla zniesienia kontroli paszportowych.

Reklama

Już teraz jednak właściwie jest przesądzone, że decyzje będą dla Polski pozytywne. Niemcy, kraj Unii, który będzie najbardziej narażony na przemyt i napływ nielegalnych emigrantów z naszego kraju, w razie nieprawidłowości popiera Polskę. Tak powiedział niedawno szef niemieckiego MSW Wolfgang Schauble podczas spotkania w Berlinie z przedstawicielami naszego rządu.

Działa już najtrudniejszy element infrastruktury, której wymaga Unia - system informatyczny. Dzięki niemu każdy policjant, strażnik graniczny, celnik, a nawet funkcjonariusz urzędu skarbowego będzie mógł w kilka sekund połączyć się z centralną bazą w Strasburgu i sprawdzić, czy zatrzymany cudzoziemiec w którymkolwiek z 24 państw Schengen złamał prawo, przedostał się nielegalnie przez granicę, czy przekroczył termin obowiązywania wizy. System zwiększy też bezpieczeństwo Polaków: jeśli np. nasz samochód zostanie skradziony, momentalnie zostaną o tym zawiadomione policje w całej Europie. Tak skomplikowany projekt informatyczny jeszcze w naszym kraju nie funkcjonował.

Granica z Rosją, Białorusią i Ukrainą po latach przygotowań i kosztem setek milionów euro inwestycji należy dziś do najlepiej strzeżonych w Europie. Jest wyposażona w detektory drgań gruntu, wykrywacze bicia serca osób kryjących się w kontenerach czy prześwietlacze działające w podczerwieni.

Reklama

"Ryzyko przedostania się nielegalnych imigrantów przez Grecję, porty morskie Włoch, Wyspy Kanaryjskie i Słowację jest zdecydowanie większe" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik unijnej agencji kontroli granic Frontex Michał Parzyszek. Choć i on przyznaje, że Polska też ma swój słaby punkt - Bieszczady, przez które do europejskiego eldorado chcą przedostać się Kazachowie, Uzbecy, a nawet Pakistańczycy.

Gotowe do zniesienia kontroli paszportowych są też lotniska, choć nie wszystkie. Od marca przyszłego roku, trzy miesiące po przejściach lądowych, nowe zasady odpraw zaczną obowiązywać w Warszawie, Krakowie i Gdańsku. Pozostałe porty nie zdążyły z przygotowaniami na czas.

Największym problemem może jednak okazać się zasadniczy spadek liczby Ukraińców, Białorusinów i Rosjan odwiedzających nasz kraj. Po nowym roku będą oni musieli uzyskać tzw. wizy Schengen uprawniające do podróżowania po całej Unii (poza Wielką Brytanią, Irlandią, Rumunią, Bułgarią i Cyprem). Te zaś są drogie. Na razie mają kosztować 35 euro, ale po wprowadzeniu od końca 2008 r. zabezpieczeń biometrycznych ich cena wzrośnie do 60 euro.