W każdej z jedenastu prokuratur apelacyjnych sytuacja finansowa jest dramatyczna. Ich szefowie stają przed wyborem – obcinać pieniądze na śledztwa czy oszczędzać na ludziach. Najtrudniej jest w dużych prokuraturach, które rozpracowują skomplikowane afery gospodarcze i kryminalne. Tak jest w Gdańsku, gdzie toczą się dwa śledztwa w sprawie kulis porwania Krzysztofa Olewnika.
Sprawa honoru
– W budżecie na 2010 rok mamy zaplanowane 413 tys. zł na ekspertyzy i biegłych, z czego tylko sprawa Olewnika pochłonie ponad 300 tys. zł – powiedział nam Krzysztof Trynka, rzecznik gdańskiej apelacji. Prokuratorzy muszą wydać pieniądze m.in. na badania genetyczne śladów krwi (50 tys. zł) znalezionej w domu Krzysztofa, a także na biegłego informatyka (100 tys. zł), psychologa (20 tys. zł) i na ekspertyzę fonoskopijną (100 tys. zł). Gdańscy oskarżyciele zapewniają, że pieniądze na ekspertyzy znaleźliby, ale tylko kosztem innych wydatków. A jeszcze muszą pamiętać o zarezerwowaniu środków na ksero dla komisji śledczej. W zeszłym roku wydali na ten cel 60 tys. zł.
Sytuacja ta zaniepokoiła sejmową komisję śledczą. Na piątkowym posiedzeniu posłowie przyjęli dezyderat wzywający prokuratora generalnego do zapewnienia środków gdańskim prokuraturom. – Zakończenie śledztw w sprawie Olewnika jest sprawą honoru polskiej prokuratury i policji. Oskarżyciele muszą mieć pieniądze na konieczne ekspertyzy. To nie jest zwykłe śledztwo – tłumaczy Marek Biernacki z PO, szef komisji.
Reklama
Dezyderat nie dotarł jeszcze do Andrzeja Seremeta. Jednak prokurator generalny już w czerwcu żalił się, że w budżecie brakuje mu około 40 mln zł. W efekcie zagrożone są najważniejsze śledztwa. Dlatego szefowie prokuratur apelacyjnych oszczędzają m.in. na nowych etatach dla asystentów prokuratorów czy analityków kryminalnych. Wszystko po to, by zdobyć pieniądze na opłacenie biegłych i ekspertyzy w wielkich aferach. Dlatego Prokuratura Generalna wprowadza plan oszczędnościowy. W tym samym czasie Seremet zwrócił się do rządu o budynek na nową siedzibę. Teraz rocznie płaci 7 mln zł za wynajem, niewystarczającego jego zdaniem, budynku na warszawskiej Ochocie. W tej siedzibie nie zmieściły się nawet wszystkie komórki nowej Prokuratury Generalnej.
Plan minimum
Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej, przyznaje, że sytuacja finansowa prokuratury jest bardzo ciężka. – Przyjęte rozwiązania oszczędnościowe zakładają redukcję do niezbędnego minimum tzw. wydatków rzeczowych – tłumaczy. I potwierdza, że zostanie ograniczony nabór nowych pracowników, obcięte zostaną wydatki na szkolenia dla prokuratorów, na remonty i zakup paliw.
– Jednak ta polityka i tak nie jest w stanie zniwelować niedoboru środków finansowych – twierdzi Martyniuk. Tłumaczy, że szefowie prokuratur apelacyjnych mają prowadzić „racjonalne wykorzystanie etatów”. Chodzi o likwidację stanowisk naczelników wydziałów do walki z przestępczością zorganizowaną i korupcją. W skali kraju dałoby to ponad 100 tys. zł oszczędności. Martyniuk tłumaczy, że obowiązki naczelników przejmą zastępcy prokuratorów apelacyjnych.
Jednak naczelnicy, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że likwidacja ich stanowisk negatywnie odbije się na skomplikowanych śledztwach gospodarczych. Dziś dzielą swoje obowiązki z zastępcami prokuratorów apelacyjnych, pomagają prowadzącym śledztwo.
Skąd w budżecie prokuratury takie braki? Prokuratura Generalna nieoficjalnie twierdzi, że Ministerstwo Sprawiedliwości w budżecie projektowanym dla niezależnej już prokuratury zaniżyło planowane wydatki na koszty prowadzonych śledztw. Jednak z zestawienia resortu sprawiedliwości wynika, że budżet prokuratury na 2010 rok wzrósł aż o 64 mln zł, w tym na wynagrodzenia i wydatki na śledztwa.