Leki wyłudzono na podstawie ponad 5 tys. fałszywych recept. Była to pierwsza na Podkarpaciu tzw. afera receptowa.

Pozostałe dwie osoby mają zasądzone kary grzywny po 5 i 10 tys. zł. Ponadto wszyscy oskarżeni mają obowiązek zapłacenia szkody. Wyrok nie jest prawomocny.

Reklama

Akt oskarżenia mówił o szkodzie w wysokości ok. 370 tys. zł, ale podczas procesu oskarżonym udowodniono szkodę w kwocie ponad 190 tys. zł.

Odczytanie liczącego około 600 stron orzeczenia trwało prawie dziewięć godzin. W uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Mucha powiedział, że na korzyść oskarżonych przemawiała m.in. opinia zespołu biegłych, którzy uznali, że w większości przypadków ilość leków przepisywana pacjentom nie była zbyt wysoka. Ponadto osoby pokrzywdzone, zeznające jako świadkowie nie do końca potwierdzały swe wcześniejsze zeznania, składane jeszcze w śledztwie.

W mowach końcowych w ubiegłym tygodniu prokurator zażądał dla głównego oskarżonego Piotra P. trzech lat pozbawienia wolności, grzywny w wysokości 18 tys. zł oraz obowiązku naprawienia szkody w kwocie 350 tys. zł. W stosunku do pozostałych oskarżonych wnioskował o kary od roku w zawieszeniu na cztery lata do dwóch lat więzienia, a także kary grzywny i obowiązek naprawienia szkody, w takich częściach, w jakich się do niej przyczynili. Natomiast sami oskarżeni i ich adwokaci wnioskowali o uniewinnienia.

Na ławie oskarżonych zasiadło czterech lekarzy, sześciu farmaceutów, dwóch techników farmacji, dwie rejestratorki przychodni i kierowca pogotowia ratunkowego. Ten ostatni, Piotr P. odegrał - według prokuratury - decydującą rolę w tej sprawie. Miał on uzyskać ponad 5 tys. recept na leki w całości refundowane, wystawiane na nazwiska osób uprawnionych do pełnej refundacji - inwalidów wojennych i wojskowych - bez ich wiedzy.

Recepty te Piotr P. - zdaniem prokuratury - wypełniał danymi osób uprawnionych, które pozyskiwał od rejestratorek przychodni. Na uzupełnione danymi osobowymi recepty wpisywał nazwy leków, a później dawał lekarzom (także oskarżonym w tej sprawie) do podpisu i przybicia imiennej pieczątki. Takie recepty realizował w rzeszowskich aptekach, ale wykupione lekarstwa nigdy nie trafiły do uprawnionych osób. Oskarżony zostawiał je sobie lub farmaceutom, którzy wprowadzali je do dalszego obrotu.

Reklama



Lekarzy oskarżono o oszustwo i poświadczenie nieprawdy na receptach.

Proces rozpoczynał się dwukrotnie. Po raz pierwszy w lutym 2005 roku, jednak ze względu na konieczność sprawdzenia przez biegłych ponad pięciu tys. recept odroczono kolejną z rzędu rozprawę. Przerwa ta trwała długo (ponad dwa lata), zatem sąd zdecydował o przeprowadzeniu postępowania od początku, i ponownie rozpoczęto go w kwietniu 2010.

Akt oskarżenia liczy 510 stron, w tym 465 stron stanowi treść zarzutów.

Grupa działała od stycznia 1998. Sprawę wykryto w październiku 2003 roku, kiedy w trakcie działań policji okazało się, że np. viagrę przepisywano sparaliżowanej osobie w podeszłym wieku, a leki na prostatę - kobiecie. Na trop przestępstwa policję naprowadziło życie ponad stan jednego z członków grupy.