W czwartek w nocy cysterna z prawie 20 tonami propanu-butanu przewróciła się i zatarasowała jezdnię na obwodnicy Lubawy. Podczas wypadku nie doszło do rozszczelnienia zaworów i wycieku gazu. Według policji, winę za zdarzenie ponosi kierowca cysterny, który "jechał na pamięć" przez środek ronda, w miejscu, gdzie jeszcze półtora miesiąca wcześniej było zwykłe skrzyżowanie.

Reklama

Zdaniem rzecznika komendy wojewódzkiej straży pożarnej w Olsztynie, st. kpt. Zbigniewa Jarosza, usuwanie skutków wypadku trwało ponad 24 godziny "na skutek splotu wielu niekorzystnych okoliczności". Akcja podnoszenia cysterny okazała się trudniejsza niż wcześniej przypuszczano.

Jak wyjaśnił, cysterna przewróciła się na ten bok, na którym umieszczone były zawory, więc strażacy nie mogli przepompować gazu przed jej podniesieniem. Zepsuł się jedyny dźwig, jaki posiada olsztyńska straż pożarna. Dźwigi wynajęte w prywatnych firmach, zapasowa cysterna i specjalistyczna sprężarka do przepompowania gazu, dotarły na miejsce wypadku dopiero w piątek przed południem. W dodatku akcję utrudniały biegnące nad jezdnią linie średniego napięcia.

W czwartek, zaraz po wypadku, policja ewakuowała ponad 70 mieszkańców domów jednorodzinnych, w promieniu 300 metrów. Kolejne osoby, w tym 250 pracowników okolicznych zakładów przemysłowych ewakuowano na kilka godzin w piątek późnym popołudniem w czasie podnoszenia cysterny.

Kierowca cysterny nie odniósł poważniejszych obrażeń i na własna prośbę opuścił szpital. Przez cały czas trwania akcji zablokowana była droga krajowa nr 15 Ostróda - Toruń; policja zorganizowała objazdy ulicami Lubawy.