"Dane potrzebne do prognozy pogody były odnotowywane przez urządzenia, które znajdują się daleko od lotniska. Po drugie pracownicy służb meteo nie przekazywali ich dyspozytorom na piśmie, bo...nie chciało im się chodzić. Składali za to meldunki przez telefon, choć i to nie zawsze" - pisze "Fakt".

Z samego rana 10 kwietnia prognoza przekazana wieży jeszcze nie przewidywała załamania pogody. "Dopiero meldunki szefa stacji meteorologa Michaiła Jadgowskiego z godzin 7.26 i 7.40 mówiły o tym, że możliwa jest wichura, a także mgła" - czytamy w "Fakcie".

Jak wynika z zeznań Rosjanina na pół godziny przed katastrofą wiadomo już było, że pogoda jest fatalna i będzie coraz gorsza. Dlatego zadzwonił on z tą informacją...do Moskwy i porosił, by ostrzec polski samolot przed fatalnymi warunkami.

"O fatalnej komunikacji na Siewiernym świadczy też fakt, że meteorolodzy już po katastrofie usiłowali nadal przekazać prognozę do polskiej maszyny" - pisze "Fakt".

>>>Czytaj więcej: 10 kwietnia nie chciało im się iść zameldować