Prokuratura zapowiada skierowanie w środę do sądu wniosku o przedłużenie o kolejne trzy miesiące aresztu dla podejrzanego; obecny okres aresztowania upływa bowiem 19 stycznia.

63-letni obecnie Ryszard C. został 10 grudnia przewieziony z aresztu śledczego w Piotrkowie Trybunalskim na oddział psychiatryczny szpitala Zakładu Karnego nr 2 w Łodzi. O obserwacji psychiatrycznej zdecydował pod koniec listopada Sąd Okręgowy w Łodzi na wniosek łódzkiej prokuratury. Śledczy uznali, że jest ona konieczna, bowiem dwaj biegli psychiatrzy i psycholog, po jednorazowym badaniu, nie byli w stanie ocenić, czy mężczyzna był poczytalny w chwili zbrodni.

Reklama

Podejrzany osadzony został w monitorowanej 24 godziny na dobę, jednoosobowej celi. Jest także ściśle nadzorowany, bowiem ma kategorię "N", czyli szczególnie niebezpiecznego. W trakcie obserwacji, która miała trwać cztery tygodnie, poddany został specjalistycznym badaniom.

Jak poinformował PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, biegli lekarze uznali, że nie ma potrzeby kierowania do sądu wniosku o przedłużenie okresu obserwacji Ryszarda C., która kończy się w piątek.

"Zakreślony termin obserwacji był wystarczający do jej zakończenia i poddania Ryszarda C. badaniom sądowo-psychiatrycznym. Z odpowiedzią na pytanie, czy był on poczytalny w chwili popełnienia zarzucanych mu przestępstwa, będziemy musieli jednak poczekać. Biegli deklarują bowiem, że będą potrzebowali jeszcze czasu na opracowanie opinii końcowej" - zaznaczył Kopania.

Z ustaleń śledztwa wynika, że w chwili popełnienia zbrodni Ryszard C. był trzeźwy i nie był pod wpływem środków odurzających. Dotychczasowe ustalenia nie wskazują, że współdziałał z innymi osobami. Łódzka prokuratura nadal bada, gdzie Ryszard C. przebywał po wymeldowaniu się z Częstochowy, a przed zabójstwem w Łodzi. Wiadomo, że był m.in. w Łodzi, w Warszawie, w okolicach tych miast i Częstochowy.

Prokuratura nadal sprawdza m.in. informacje z hoteli i innych miejsc noclegowych w różnych rejonach Polski, analizuje też, gdzie C. wypłacał pieniądze w bankomatach, sprawdza połączenia telefonicznie i miejsca logowania się jego telefonu komórkowego do sieci.

Reklama

Śledczy nadal nie ujawniają, czy mężczyzna był - poza łódzkim biurem PiS - w innych biurach poselskich, czy siedzibach partii. Rzecznik prokuratury przyznał, że analizowane są m.in. monitoringi z różnych miejsc, przede wszystkim zapis z miejskich kamer z Łodzi i Warszawy. Ze szczegółowych badań toksykologicznych podejrzanego wynika, że był on trzeźwy i nie był pod wpływem środków odurzających.

Śledczy nadal nie chcą mówić o stanie zdrowia podejrzanego i odnieść się do informacji o jego rzekomej chorobie nowotworowej. Ryszard C. sam miał mówić podczas przesłuchania przez policjantów, że jest chory na raka. Prokuratura posiada także ekspertyzy telefonu komórkowego C. oraz laptopa znalezionego w wynajmowanym przez niego aucie. Nie ujawnia jednak ich treści.

Z ustaleń śledztwa wynika, że Ryszard C. przed zabójstwem mógł być dwukrotnie w łódzkiej siedzibie PiS. Według śledczych wskazują na to zeznania ranionego nożem asystenta posła Jarosława Jagiełły, Pawła Kowalskiego, a także wpisy w kalendarzu podejrzanego. Badanie biegłego grafologa kartki z odręcznymi notatkami, zatytułowanej "oświadczenie", a znalezionej przy Ryszardzie C. wykazało, że napisana została przez podejrzanego. Notatki zawierały nazwiska polityków. Śledczy nie ujawniają jednak wymienionych w oświadczeniu nazwisk polityków.

Ryszard C. wtargnął do łódzkiej siedziby PiS 19 października ub. roku. Zaatakował znajdujące się tam osoby. Zastrzelił Marka Rosiaka, męża b. wiceprezydent Łodzi, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Później - jak ustalili śledczy - strzelił do 39-letniego asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego; gdy chybił, zaatakował go paralizatorem i ranił nożem. Świadkowie tragedii twierdzą, że krzyczał, iż chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".

Po zatrzymaniu Ryszard C. usłyszał zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa z użyciem broni palnej. Zdaniem śledczych motywem ataku była przynależność partyjna obu ofiar. Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Został aresztowany na trzy miesiące. Za te zbrodnie grozi mu dożywocie. Kilka tygodni później w areszcie śledczym prokurator przedstawił mu dodatkowy zarzut posiadania broni palnej oraz amunicji bez wymaganego zezwolenia. Za to grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Kamil Szubański (PAP)

szu/ malk/