"Nie wiedziałem nic o jutrzejszej prezentacji raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. O tym dowiedziałem się z Polskiej Agencji Prasowej" - powiedział w TVN 24 płk Edmund Klich. Dodał, że Rosjanie najpewniej nie uwzględnili polskich uwag, które mieściły się na 150 stronach. "Tego było bardzo dużo, co wymagałoby badań, analiz. Wątpię, żeby wszystkie uwagi zostały uwzględnione" - powiedział Klich. Warto przypomnieć, że Polska przekazała Rosjanom polskie uwagi 16 grudnia. Od tego czasu do dziś w Rosji wiele dni roboczych było ustawowo wolnych od pracy, w tym czas prawosławnego Bożego Narodzenia.

Reklama

Wiadomo, że po jutrzejszej konferencji, na której szefowa MAK Tatiana Anodina przedstawi ostateczną wersję raportu, znajdzie się on dwóch wersjach językowych - rosyjskiej i angielskiej - na stronie internetowej MAK. Będą tam także zamieszczone polskie uwagi, jakie Warszawa przekazała stronie rosyjskiej.

"Myślałem, że trochę poważniej do tego podejdą. Nie wiem, jaka jest treść raportu końcowego, trudno mi oceniać" - mówił w TVN24 pułkownik Klich. Dodał, że jego na konferencji nie będzie, bo żadnego zaproszenia nie dostał. Co więcej, o jej terminie dowiedział się z mediów.

Nie ma co liczyć także na gorący komentarz premiera Donalda Tuska. Szef rządu w tym tygodniu jest na urlopie. Na posiedzeniu rządu jego zastępcą jest wicepremier Waldemar Pawlak. Rzecznik rządu Paweł Graś zapowiedział, że do raportu zaprezentowanego przez MAK odniesie się polska komisja badająca sprawę katastrofy smoleńskiej, z szefem MSWiA Jerzym Millerem na czele.

Wiadomo, że minister Miller został poinformowany o zakończeniu prac przez MAK. "Ministra poinformowano też, że dokument zostanie dostarczony stronie polskiej" - stwierdziła w rozmowie z PAP rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, pytana o zaplanowane na środę upublicznienie raportu końcowego dotyczącego okoliczności katastrofy smoleńskiej.