Dworak przedstawił na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu informację o wyłanianiu nowych władz publicznego radia i publicznej telewizji.
Jak przypomniał, konkurs rozpoczął się we wrześniu, kandydatów zgłaszać można było do końca listopada w przypadku spółek regionalnych, a do rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia - do 8 listopada. Zgłoszono w sumie prawie 300 osób. Poinformował, że obecnie drugi etap konkursu został zakończony we wszystkich 19 spółkach regionalnych, trzeci etap w 15 spółkach, w 10 spółkach są wyłonione władze, a dwie rady czekają na decyzję KRRiT. "Zostały nam jeszcze cztery spółki regionalne: Gdańsk, Lublin, Olsztyn, Warszawa" - powiedział.
"Jacy kandydaci wyłonili się z konkursu, o którym myśleliśmy, że będzie sposobem na odnowienie kadr, że będzie wnosił nową jakość? Po części te oczekiwania się sprawdziły. Wyraźnie widać, że wyłoniła się grupa osób z doświadczeniem medialnym, które wcześniej zasiadały już w radach nadzorczych, zarządach, radach programowych, mają kwalifikacje, ale jakoś związane są z partiami politycznymi" - powiedział Dworak.
Dodał, że wśród kandydatów do rad nadzorczych TVP i PR są także kandydaci popierani przez stowarzyszenia twórcze. "Jest to pewien rodzaj legitymacji społecznej, a osoby zasiadające w takim ciele, które dokonują ważnych wyborów, powinny posiadać nie tylko wiedzę i doświadczenie, ale także legitymację społeczną, choćby w postaci poparcia różnych organizacji, nie tylko partii" - podkreślił.
Dworak przypomniał, że już w grudniu zakończyły się przesłuchania kandydatów do rad TVP i PR. "Przez te dwa miesiące w KRRiT dyskutujemy nad kształtem tych rad. Zastanawiamy się nad tym, jaki model wyboru rady przyjąć. Proces zatrzymał się na tym, jak rozumieć pluralizm w mediach i chyba stanie na tym, że będzie to nie tyle oddalenie mediów od polityki, ale swoisty kompromis pomiędzy różnymi poglądami politycznymi, które reprezentują ci kandydaci. Ja stoję na stanowisku, że lepiej byłoby, gdyby ten pluralizm polegał na oddaleniu mediów od polityki. Myślę, że nie do końca nam się to uda, trzeba będzie ten proces rozłożyć na etapy" - mówił przewodniczący KRRiT.
Jego zdaniem zgłaszanie kandydatów do rad nadzorczych przez wyższe uczelnie jako sposób na odpolitycznienie mediów sprawdziło się tylko częściowo. "Całkowite odpolitycznienie mediów się nie udało, prawie wszystkie osoby startujące w konkursie mają określone barwy, rodowody polityczne" - mówił. W jego opinii doświadczenia z wyboru rad nadzorczych pokazują, że należy jak najszybciej podjąć prace nad nową ustawą medialną. "Dobrą podstawą do dyskusji jest projekt twórców" - zaznaczył.
Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) przyznała, że jest "częściowo rozczarowana" tym, jak przebiega proces wyboru rad nadzorczych. "Identyfikuję się z sierpniową nowelizacją. Liczyłam, że uczelnie zdobędą się na większą autonomię, jeśli chodzi o kandydatury do rad. Natomiast środowiska twórcze też mają określone barwy polityczne, nie oszukujmy się, że one są tak całkowicie apolityczne" - mówiła. Jej zdaniem należy "odkleić" wybór rad nadzorczych mediów publicznych od KRRiT.
Kazimierz Kutz (niezrz.) przekonywał natomiast, że projekt twórców jest tak samo zły i upolityczniony jak inne i nie jest dobrą podstawą do dyskusji na temat przyszłości mediów publicznych.