Na jaw wychodzą kolejne fakty związane z samobójstwem szefa Samoobrony. Mirosław Rudowski, ostatni kierowca Leppera, działacz Samoobrony w rozmowie z "GW" zdradza jak wyglądały pierwsze godziny po śmierci polityka.

Reklama

Z jego relacji wynika, że Tomasz Lepper zareagował bardzo agresywnie gdy dowiedział się o śmierci ojca. Młody Lepper miał do niego dzwonić i grozić mu śmiercią.

Pierwszy raz groźby ze strony Tomasza Leppera padły w dniu śmierci jego ojca, zanim jeszcze ktokolwiek przypuszczał, że dojdzie do tragedii. Młody Lepper dzwonił do Rudowskiego, bo nie mógł się skontaktować z ojcem. "Myślał, że może ja szefa ukrywam" - relacjonuje Rudowski. "Na to on z groźbami, że jesteśmy pijaki i gwałciciele, że łby nam poodstrzela" - cytuje rozmowę kierowca.

Sakiewicz twierdzi, że Lepper bał się tego, co zamierzał zrobić>>>>

Reklama

Kolejny telefon od Tomasza Leppera Rudowski odebrał kilka godzin później, gdy rodzina została poinformowana o tragedii. - "Znów zadzwonił syn szefa i ponownie zagroził, że nas wystrzela. Wiedziałem, że ma broń. Złożyłem doniesienie na komendzie policji. Zrobiłem to dla jego bezpieczeństwa, żeby czegoś głupiego nie zdziałał " - powiedział Rudowski.

Dwa dni później policjanci odebrali broń Tomaszowi Lepperowi. Rudowski wycofał wtedy doniesienie.