Dziewczyna, która była wówczas w maturalnej klasie jednego z kieleckich liceów, urodziła córkę 31 stycznia tego roku w łazience swego domu. Udusiła dziecko, a zwłoki w reklamówce wyrzuciła kilometr od zabudowań pod drzewem.

Płacząc, oskarżona powiedział w sądzie, że przyznaje się, ale zastrzegła, że nie planowała zabójstwa. Chciała zostawić dziecko w szpitalu, ale spodziewała się, że urodzi dopiero miesiąc później. Poród ją zaskoczył, nie wiedziała, co zrobić; była w szoku. W tym czasie jej matka była w pracy, a ojciec spał pijany. Bała się, że ojciec się obudzi, więc nie krzyczała podczas porodu, mimo że zwijała się bólu. Twierdzi, że nie chciała zabić dziecka, chciała tylko, żeby przestało płakać.

Reklama

"Do tej pory się zastanawiam, jakby wyglądała moja córka, czy byłaby do mnie podobna. Ja sobie tego nigdy nie wybaczę. Bardzo tego żałuję, że nie powiedziałam o tej ciąży, że się z niej nie cieszyłam" - powiedziała oskarżona.

Dziewczyna ukrywała ciążę przed otoczeniem. Powiedziała tylko swojemu chłopakowi, który zasugerował, że można "coś z tym zrobić". Potem na krótko sądziła, że jednak nie jest w ciąży i przekazała tę wiadomość chłopakowi. Kiedy okazało się, że jednak spodziewa się dziecka, już go o tym nie poinformowała, ponieważ powtarzał, że nie chce jeszcze dzieci. W grudniu 2010 roku zerwał z nią, przysyłając sms z informacją, że wyjeżdża do Holandii.

Chcąc ukryć ciążę przed matką, dziewczyna tłumaczyła, że przytyła od tabletek antykoncepcyjnych. O ciążę podejrzewano ją także w szkole, ale zaprzeczała. Tłumaczyła, że ukrywała ciążę nie dlatego, że planowała zabić dziecko, ale dlatego że bała się ojca alkoholika, który po pijanemu robił w domu awantury. Według niej, gdyby dowiedział się o ciąży, to nie miałaby po co wracać do domu.



Z wyjaśnień oskarżonej wynika, że kilka dni po porodzie z powodu powikłań ginekologicznych musiała iść do lekarza. Powiedziała mu, że urodziła w szpitalu we Wrocławiu, a dziecko było martwe. Lekarz zażądał dokumentu; kiedy go nie dostarczyła, powiadomił policję. Dziewczyna została zatrzymana 17 lutego. Najpierw kłamała, ale potem powiedziała policjantom, co zrobiła z dzieckiem i wskazała miejsce, w którym zostawiła reklamówkę.

Reklama

Z wyjaśnień oskarżonej i przesłuchanych we wtorek świadków - jej matki i ciotki - wynika, że dziewczyna była dobrą uczennicą, chciała iść na studia prawnicze. Wszyscy stawiali ją w rodzinie za wzór.

Matka dziewczyny przeprosiła córkę za to, że poświęcała jej za mało czasu, że nie rozmawiała z nią szczerze, tak jak powinno się rozmawiać z dziećmi. "Czuję się winna tego, co się stało, do końca życia będę miała wyrzuty" - oznajmiła przed sądem. Opowiadała też o awanturach z mężem i trudnej sytuacji w domu.

Następna rozprawa odbędzie się 25 października.

Prokuratura Rejonowa Kielce-Zachód oskarżyła 19-latkę o zabójstwo noworodka poprzez uduszenie. Z opinii biegłych wynika, że kobieta była świadoma tego, co robi. Od momentu zatrzymania przez policję przebywa w areszcie. Grozi jej nawet dożywocie.