Część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. uczestniczyła w sobotę w posiedzeniu zespołu parlamentarnego ds. zbadania jej przyczyn. Wśród obecnych na posiedzeniu byli m.in.: syn i wnuk Anny Walentynowicz, krewni Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, żona i matka Przemysława Gosiewskiego, żona gen. Franciszka Gągora oraz syn wicemarszałka Krzysztofa Putry. Ostatnie bulwersujące fakty powodują, że żadna z rodzin nie może być pewna, czy pochowała swoich najbliższych - tłumaczył Dariusz Fedorowicz w imieniu rodzin uczestniczących w posiedzeniu zespołu. Jak zapowiedział rodziny będą występować z wnioskami o kolejne ekshumacje i badania sekcyjne.
Nie po to, aby sprawdzić, kto został pochowany, ale, by uzyskać miarodajny materiał dowodowy co do przebiegu katastrofy i przyczyn śmierci naszych bliskich - argumentował Fedorowicz. Zapowiedział też, że rodziny będą uprawomocniać swoich przedstawicieli prawnych do reprezentowania przed prokuraturą i sądami. Powtórzył także wniosek, by do badań ciał ofiar katastrofy smoleńskiej dopuszczani byli międzynarodowi eksperci. W trakcie posiedzenia zespołu o ostatnich ekshumacjach i badaniach mówiła rodzina Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Inne rodziny mówiły o swoich doświadczeniach w trakcie identyfikacji ciał w Moskwie, skarżąc się między innymi na duży chaos w trakcie wszystkich czynności.
W połowie września prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była Anna Walentynowicz; drugą - według informacji medialnych - Teresa Walewska-Przyjałkowska. Powodem ekshumacji były wątpliwości, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione. Badania genetyczne jednoznacznie wskazały, że tak się stało.
Komentarze(150)
Pokaż:
Na posiedzeniu jako pierwszy głos zabrał syn śp. Anny Walentynowicz - Janusz. Ujawnił wstrząsające fakty jakie miały miejsce podczas ekshumacji zwłok swojej mamy, której był świadkiem. To, co się stało z ciałem, między identyfikacją legendy Solidarności, a ponowną sekcją, przekracza wszelkie granice barbarzyństwa. Stan ciała zastany w Polsce (mimo ogólnego zadziwiająco dobrego zachowania) był przerażający [celowo zgruchotano czaszkę, zmiażdżono twarz A.Walentynowicz !!!].
Załamany głos, łzy, to tylko niektóre symptomy bólu i przerażenia, reakcja na zło i arogancję władz polskich wobec tego bezprecedensowego wydarzenia. Szczytem tej arogancji i kłamstw, okazała się wypowiedź prok. gen. Seremeta zrzucająca winę za błędy w identyfikacji ciał na rodziny. Dodać należy jeszcze bezczelną, cyniczną wypowiedź posła Niesiołowskiego sugerującego by to rodziny pokryły koszta procedur identyfikacji.
Zarówno syn śp. Anny Walentynowicz, jak pozostali członkowie rodzin na spotkaniu w Sejmie potwierdzili jednoznacznie identyfikacje dokonane w Moskwie. Trudności pojawiają się w momencie co działo się z ciałami po rozpoznaniu ich w Moskwie a ekshumacją i sekcją w Polsce.
Ciała ofiar smoleńskiej kaźni, które zamiast godnie złożone do trumny – nagie, nieumyte, sprofanowane wrzucono do czarnych foliowych worków, na które rzucono należące do nich ubrania.
Zmasakrowane ciało ikony "Solidarności" śp.Anny Walentynowicz przez Moskali dużo nam mówi. Potwierdza wersję o zamachu. Co im zrobiła ta skromna, bezkompromisowa kobieta. Dlaczego sowieciarze nie chcieli uszanować jej ciała nawet po śmierci? Czy to powinno dziwić i oburzać? W wymiarze moralnym - tak, historycznym - nie. Przecież kiedyś to już wszystko było. Tak samo obchodzili się komuniści ze zwłokami Żołnierzy Wyklętych.
Ten podniosły, spokojny i piękny sobotni marsz uzmysłowił mi pewną smutną prawdę. Siły okupujące od 1989 roku nasz kraj już nigdy nie będą w stanie pojąć tych wartości, jakie nieśli na transparentach i sztandarach polscy patrioci.
Wiemy także po sposobie relacjonowania marszu i po wypowiedziach tak zwanych autorytetów, że duch polskości unoszący się 29 września nad Warszawą jest dla nich nie tylko czymś całkowicie obcym i niezrozumiałym, ale i traktowanym, jako śmiertelne zagrożenie.
Oni nie są już nawet w stanie wykrzesać z siebie kolejnych kłamliwych haseł w stylu „Zielona wyspa”, czy „Druga Irlandia” by porwać nimi swoich zwolenników.
Po to by przetrwać muszą ten swój strach o własne tyłki zaszczepić innym i przedstawić Konfederację Otwartych Serc, zawiązaną 29 września, jako zagrożenie.
Po jednej stronie mamy, więc świadomą część narodu połączoną hasłem Bóg Honor Ojczyzna, a po drugiej wynarodowionych renegatów, dla których spoiwem jest strach przed odpowiedzialnością i odstawieniem od konfitur.
Tylko czy ta piękna manifestacja Wolnych Polków mogła kogokolwiek przerazić?
Kogo tak naprawdę powinni się bać zwolennicy Tuska i ferajny? Czy ludzi domagających się wolności słowa, godnej pracy, prawdy i uczciwości?
Myślę, że oni zaczną wkrótce się bać swojego dotychczasowego idola Tuska, cynicznego zimnego drania i manipulatora oraz jego pomagierów i tej całej medialnej sprzedajnej klaki służącej establishmentowi III RP.
Oto „Król Kłamstwa” nagi:
Donald Tusk z trybuny sejmowej 2012-09-27:
„Chcę także powiedzieć, że od pierwszych dni i dziś też mamy z tym do czynienia: polityka brutalnie wdarła się w tę tragedię. Dziś też słyszymy słowa z ust polityków PiS, których celem nie jest pomoc rodzinom, ale utwierdzenie pewnej tezy w kontekście katastrofy. Groźnym, z punktu widzenia nie tylko osób zaangażowanych w ten dramat, jest założenie pewnej tezy, a ona pojawiła się już w pierwszych godzinach po katastrofie – o zamachu, zabójstwie i spisku.”
Oto treść sms-a rozesłanego tuż po tragedii do polityków PO z „założoną pewną tezą”:
"Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił"
Donald Tusk z trybuny sejmowej 27-09-2012:
„ Być może jest tak, że część polityków prawicy używa tej katastrofy, bo nie chciało postawić sobie prawdziwych pytań na temat katastrofy. Przez te dwa lata byłem osobą najostrzej atakowaną w tej kwestii. Każdego dnia powtarzałem sobie i swoim współpracownikom: jest cierpienie, ktoś ma poczucie większej straty, musimy to wytrzymać. Musimy uszanować emocje.”
Oto jak owe cierpienie i emocje uszanowali zgodnie z poleceniem, wierni współpracownicy Tuska:
Niesiołowski - - Były trzy ekshumacje, myślę, że te rodziny zapłacą za to, Gosiewskiego, Kurtyki i Wassermanna. Niepotrzebnie, jak się okazuje. Mam nadzieję, że te rodziny zapłacą za to, bo nie może być tak, że będą obciążały skarb państwa tego rodzaju żądania rodzin
Palikot: „Kaczyński to największy wilk polskiej polityki i trzeba go zastrzelić i wypatroszyć”
„Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż”
„Borsuk wylazł z nory i nie zawiódł; już sam zapach przyprawiał o mdłości, a do tego mlaskanie, chrząkanie, syczenie i popierdywanie czyniło odpowiednią, dziką i pełną nieoczekiwanej przyszłości atmosferę”
„Gosiewski żyje. Widziano go na peronie we Włoszczowej”
"Przyjdzie taki dzień, że Jarosław będzie już rozmawiał z siłami ostateczności. Być może jeszcze w tym roku. I wówczas uznamy, że to był naprawdę dobry rok. Tego się trzymam, w to wierzę"
Dzisiaj, kiedy rodziny smoleńskie nie wiedzą, kto tak naprawdę leży w grobach, na których składają kwiaty i palą znicze. Kiedy już niemal trzy lata nie mamy wraku, kamizelek kuloodpornych i broni zabitych borowców. Kiedy do dziś nie wrócił z Rosji telefon satelitarny prezydenta, a wiadomo, że z telefonów ofiar ktoś korzystał jeszcze długo po katastrofie, a z telefonu śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego korzystano kilkakrotnie, ostatni raz aż 24 godziny po tragedii smoleńskiej, przypomnijmy jak wyglądała, ta zdaniem Tuska „wzorowa współpraca ze strona rosyjską?:
15-11-2010r., Donald Tusk:
"Nie było w historii dużych katastrof lotniczych postępowania tak transparentnego. A biorąc pod uwagę niedyskrecję niektórych urzędników i pełnomocników rodzin, jest to procedura wyjątkowo wręcz transparentna."
Krzysztof Parulski trzy doby od tragedii:
„Panie premierze, chciałbym wyrazić swoją opinię i opinię swoich kolegów - znajdujemy się pod wrażeniem dobrej organizacji i doświadczenia specjalistów, profesjonalizmu rosyjskich prokuratorów, którzy prowadzą to śledztwo, jak również służb, które z nimi współdziałają. Dobrze rozumiemy, że to bogate doświadczenie rosyjska strona nabyła w procesie rozpatrywania przyczyn i okoliczności innych katastrof, które kiedyś miały miejsce. (...) Pan, panie premierze, pytał, czy są jakieś trudności przy prowadzeniu śledztwa. Muszę powiedzieć, że nie mamy żadnych trudności. Ta współpraca, która nas łączy, daleko przekracza ustalony porządek konwencji o wzajemnej pomocy prawnej. Jest ona związana z głębokim udziałem strony rosyjskiej. Chciałbym jeszcze raz podziękować za to, że nas tak gościnnie przyjęto, za to, że okazuje się nam wszelką pomoc w śledztwie. Jestem przekonany, że bez takiej aktywnej współpracy nigdy nie moglibyśmy ustalić wszystkich przyczyn".
16 marca 2012 roku Tusk cynicznie o ekshumacji ciała śp. Przemysława Gosiewskiego:
„To bardzo delikatny temat, nie powinienem komentować determinacji niektórych rodzin na rzecz ekshumacji zwłok, nawet, jeśli nie rozumiem tej determinacji, bo nie rozumiem. Ale widocznie jest jakaś potrzeba, która tkwi w zranionych uczuciach rodzin ofiar”
Czy dzisiaj panie Tusk, po odnalezieniu ciała Anny Walentynowicz przeszło 300 kilometrów od grobu, w którym rzekomo miała spoczywać, zrozumiał pan tę „determinację niektórych rodzin” i dotarło do pana, kto jest winny „zranionym uczuciom rodzin ofiar”?
Paweł Graś:
- „Rosyjscy i polscy prokuratorzy wraz z przedstawicielami ABW i SKW zabezpieczyli sprzęt elektroniczny, m.in. telefony, znalezione na miejscu smoleńskiej katastrofy. Po identyfikacji został on natychmiast przekazany do Polski”
Donald Tusk podczas konferencji prasowej 28 kwietnia 2010 roku powiedział:
- „Muszę też uspokoić opinię publiczną, bo spotykałem się z pytaniami, czy nie przedostały się w niepowołane ręce ewentualne tajemnice z nośników elektronicznych, jakie były na pokładzie samolotu. Chcę wszystkich uspokoić, że laptopy, telefony ofiar, w tym komórkę prezydenta, oraz inne tego typu urządzenia zostały zabezpieczone przez polskie służby specjalne i wszystkie przekazano do polski drogą dyplomatyczną. Są teraz w dyspozycji polskiej prokuratury.”
29 kwietnia 2010 roku Jacek Cichocki zapewniał:
- „Służby ochrony państwa przeprowadziły również stosowne działania w celu zablokowania terminali BlackBerry, jeżeli chodzi o wojskowych, czy też kart SIM, zwracając się do operatorów kart SIM używanych w telefonach, żeby one nie mogły być w żaden sposób wykorzystane. To się działo w pierwszych godzinach po katastrofie”, zapewniając również, że „nie ma podstaw, by stwierdzić, że strona rosyjska podjęła jakiekolwiek działania, aby mieć samodzielny dostęp do tych materiałów”
To tylko garstka naprędce zebranych kłamliwych wypowiedzi zimnego drania Tuska i jego pomagierów.
Oto na czele polskiego rządu już od pięciu lat stoi cyniczny kłamca pozbawiony honoru i zasad.
W ten oto sposób polskie państwo Tuska „zdało egzamin”, a pomylone ciała, okradanie zwłok na miejscu tragedii, znajdowane tam już po „przekopaniu i przesianiu ziemi na metr w głąb”, szczątki ludzkie, dokumenty należące do ofiar i fragmenty samolotu to tylko „drobne błędy”, podobnie jak zaszywane w zwłokach śmieci ze stołów sekcyjnych w postaci kawałków drewna, szmat, gumowych rękawic i grud ziemi.
Sądzę, że kiedyś prawdziwie polskie państwo zda naprawdę egzamin, a to oznaczało będzie, że nie wywiniecie się od odpowiedzialności za to bezprzykładne łajdactwo i narodową zdradę.
Premierze Tusk, ci, którzy do tej pory widzieli w panu szanowanego Dr Jekylla dostrzegają w nim dzisiaj coraz częściej Mr Hyda, czyli ucieleśnienie zła i jako ucieleśnienie zła zagości pan w podręcznikach historii. To już przesądzone.
/za naszeblogi/
< C: To ma jakieś jajo być, tak? N: Jak tak nazwiesz... C: Czy oni nas mają za idiotów? N: (nerwowy grymas twarzy) C: Poczekaj, mieli zrobić dwie rzeczy... przede wszystkim przesłać papiery, są? N: Nie. C: To nie możemy chować. N (z naciskiem): Musimy chować. C: Bez aktów zgonu? Badania genetyczne zrobili, tak jak było umówione? Dostali od nas próbki jeszcze dziesiątego... Wystarczyło skojarzyć ciało z próbką... nie tak? N: Nie wygląda na to. Zwodzili nas, mówili, że można zabrać ciała, że dołącza dokumentację, nic nie przyszło. C: To dzwońcie do nich... k...a... N: Tam już nic nie ma... Nie ma takich telefonów, nie ma takich lekarzy... Nigdy nie było. Nikt nic nie wie... C: Przecież tam był instytut? N: To jest, ale nikt z nami nie chce gadać; mówią, że sprawę prowadzi prokuratura, oni nic... C: A ich prokuratura? N: Mówią, że prowadzą sprawę i że nie znają się na polskim prawie, więc nasze pytania są niezasadne. C: Rozumiem, że mamy ciała, wiemy kto leży w której trumnie, a oni – zgodnie z umową – dopracowali detale tak, żeby nie było śladów... N: Słuchaj, z tego, co ja wiem, to jeszcze przed odesłaniem ciał pozamieniali wszystkie tabliczki, k...a; nie wiemy kto jest w której trumnie, a żadnych sekcji nie było – jak dostali tak oddali, k...a, w ch...a nas zrobili... nikt się tam niczego nie dotknął. Okazali ciała, jak było, przesłuchali rodziny, stary, śledztwo większej części utajnione, i niewykluczone, że toczy się przeciw nam.
C: To nie wiem, zróbcie coś jeszcze w mocy, pootwierajcie te trumny, czy jak, niech się tym ktoś zajmie... N: Ciężko będzie znaleźć ochotników... C: Cena nie gra roli. Co się da, to usunąć, w najprostszy sposób... N: wszystkiego się nie da... i nie ma jak zrobić identyfikacji, do naszego laboratorium nie pójdziemy, za duże ryzyko, w tym stanie nie może ich patomorfolog zobaczyć... C: Trudno, niech tną, ile się da... żeby widać nie było. I żeby żadne w całości... Potem, potem, k...a, nie wiem... Czas, czas jest kluczowy... Kiedy będzie w miarę bezpiecznie? N: Bezpiecznie nigdy, ale po jakichś osiemnastu miesiącach będzie można kogoś zaufanego w Polsce poprosić, żeby popełnił parę zaniedbań wytłumaczalnych upływem czasu i nie rzutujących na karierę, jak z Pyjasem, czy Przemykiem, tak? C: To tak róbmy, prokuraturę mamy? N: Będzie nadzór z cywila, zobaczymy, kto się trafi. Jak baran albo lepka łapa, to się załatwi; gorzej jak się jakiś patriota, k...a jego mać, nawinie, to nie wiem. Trzeba będzie z niego, ja wiem, alkoholika zrobić... Słuchaj, tu nie ma to tamto, jesteśmy załatwieni, jak będzie trzeba, to będzie trzeba po bandzie... coś się głupio śmiejesz? C: Ja się śmieję? N: Tak wyglądało, k...a, ty to jednak po...ny jesteś. Przy trumnach też musiałeś rżeć? C: On mnie tam, wiesz, dowcipy opowiadał. Ja byłem w nerwach... N: To masz jak w banku, ze to mają... przecież celowo to robił, żeby cię złapać na rżeniu. Nie wiem, niech jak jadą od nas na pogrzeb, to niech niech walą po dwie sety przed, no... lepiej niech będzie, że pijani niż debile. C: Dobra, zejdź ze mnie, dobra? Słuchaj chowamy jak jest, od jutra... Groźne fragmenty osobno, palimy, w zaparte trzeba, że tak przepisy mówią... co spalone to nie ważne... Cisnąć na kremację. Jak się która rodzina zgodzi, otwierać. Ten, nie ten? Cisnąć, że nie ma czasu, każdy chce mieć to za sobą, zresztą prochy to prochy, co za różnica? Im więcej kremacji, tym mniejszy problem potem. N: A co robimy przez te półtora roku? C: Media, stary, media... Obsadzić wszystko, od k...a radia Bzyk po Telewizję Hiper Kanał, wszystkie te k...a zbiory po...ów, internety. Tam musi iść dzień w dzień przekaz: prokuratura zbiera dowody, wszystkie dowody są zabezpieczone i kiedyś będą jawne; prokuratura zleca badania, zabezpiecza ślady, to jest w tej sytuacji podstawa. Jak mantrę: w prokuraturze wszystko jest. N: Co jak nam z Rosji będą przysyłać? C: Trzeba unikać, po tym co nam zrobili to każda przesyłka to, stary, strzał w stopę, jak nie w łeb, k...a. Im mniej tym lepiej. No i trzeba coś im dać, plebsowi, do żarcia się na boku, nie wiem, niech się czymś zajmą... Róbcie jakieś pseudo-sensacje, niech liczą coś, najlepiej, bo to nigdy nie ma przełożenia na tych debili przed telewizorami. Żadnych prostych pytań, na które nie ma odpowiedzi. Matematyka wyższa musi być; może tak dojedziemy bez ekshumacji, ile trzeba... N: Dobra, tak robimy, to ja sp...m. C: Cześć. N: Cześć. >
Globalizacja to jeden z etapów tego spisku. Jakkolwiek by tego nie nazywano chodzi tylko o jedno o władzę.
Władzę absolutną dla garstki "wybrańców"
Oni są prawdziwymi panami tego świata. Przez dziesięciolecia konsekwentnie gromadzą środki. Ciągle niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Małemu ludkowi coś tak potwornego po prostu nie mieści się w głowie.
Ludzie którzy stoją za tym szatańskim planem realizują go bezwzględnie krok za krokiem. Nie są idiotami wiedzą dokładnie co robią. NIe cofną się przed niczym.
Oni kreują bądź zdejmują prezydentów premierów oraz innych zarządców.
Na użytek gawiedzi tworzą igrzyska, spektakle, "demokratyczne wybory" których wynik ustalony jest z góry.
Prawdziwi właściciele tego świata mają w swoich rękach banki, rządy, armie, środki masowego ogłupiania, sądy, policję, tajne służby. Zakładają kolejne unie europejska, północno amerykańska, afrykańska w planie. Następnie potrzebny już tylko jakiś katalizator-pretekst (może wojna może inny kataklizm) następstwem którego będzie okazja do stworzenia Nowego Porządku .
To Banksters jak się ich okresla posiadają prawdziwą władzę. To oni przez podstęp stworzyli FED (Federal Reserve System) który jest kartelem prywatnych banków. (nazwa Federal użyta została celowo aby stwożyć wrażenie że jest to instytucja rządowa. Jest ona tak samo prywatna jak Federal Express) Oni mają w swoich łapach World Bank i International Monetary Fund. Bredniami o demokracji, konstytucji czy wyborach mamią mały ludek.
To Banksters mianowali Obame prezydentem kiedy chodziło o rozładowanie narastającego społecznego niezadowolenia. Małym ludkom ponownie dano nadzieję. "Change We Can Believe In" to tylko jeden z pustych wyborczych frazesów na który ludek dał się ponownie nabrać.
I tak co cztery lata. Jak długo jeszcze?
PRZECIEŻ POWTARZANIE TEGO SAMEGO W KÓŁKO I OCZEKIWANIE INNYCH WYNIKÓW JEST OZNAKĄ SZALEŃSTWA.
Podobnie jak dwupartyjny system jest teatrem na użytek wyborców. Przedstawiciele z obu partii skaczą sobie do gardeł kiedy pracują kamery. Po zakończeniu transmisji idą razem na wódkę. Tak więc niezależnie od tego która z partii jest u "władzy" polityka się nie zmienia.
Nie powinien zatem dziwić fakt że obie partie są zaskakująco zgodne przy przegłosowywaniu kolejnych coraz bardziej ograniczających swobody obywatelskie ustaw.
W tym kontekście aktualni polscy zarządcy wybrani nie przez polskich wyborców będą wypełniać polecania swoich mocodawców. Jedno jest pewne rząd który nadużywa władzy ogranicza wolność obywateli i działa na szkodę państwa musi zostać obalony.
Im szybciej tym lepiej.
W jaki sposób zaplanować morderstwo w takiej skali, aby być pewnym, że nikt nie przeżyje, a zebranie materiału dowodowego okaże się praktycznie niemożliwe ? Zamach mógł zostać dokonany tylko na terytorium w pełni kontrolowanym przez zamachowców. W tym przypadku jest to teren Rosji. Jakakolwiek próba zamachu na terytorium Polski byłaby bardzo trudna do późniejszego zatuszowania. Sprawca musi mieć pewność, że będzie działał w warunkach najbardziej mu sprzyjających. Planuje więc zamach w taki sposób, aby pod jego kontrolą pozostawały wszystkie „elementy” tej makabrycznej układanki.
Musi mieć „swoich ludzi” wszędzie tam, gdzie scenariusz przewiduje ich uczestnictwo. Czy tych ludzi w fazie przygotowań musiało być dużo ? Sądzę, że tak. Umiejętnie lobbować potrafi jeden człowiek postawiony na wysokim, państwowym stanowisku, który skrupulatnie będzie „naginał” decyzje innych do swoich potrzeb. Musi być to dobry negocjator, niezły mówca o dużej sile przekonywania a jednocześnie człowiek uznawany za postać neutralną, nie wyróżniającą się w swoim otoczeniu.
Ale człowiek ten , nazwijmy go koordynatorem , oczywiście będzie miał pomocników, którzy wykonywać będą jego polecenia – będą zbierać informacje, będą naprowadzać decydentów i polityków na rozwiązania zgodne ze scenariuszem, będą także szantażować, przekupywać, a być może także zabijać osoby niewygodne, lub te, które mogłyby przeszkodzić ich „pracy operacyjnej”.
O takich tajemniczych śmierciach osób, pośrednio związanych ze Smoleńskiem, napisano wiele tekstów. Przytaczam fragment jednego z nich :
Grzegorz Michniewicz. Pierwsza ofiara. Dyrektor generalny kancelarii premiera. Osoba mająca najwyższy status dostępu do informacji tajnych. Jego przełożonym był Tomasz Arabski. Zginął w tajemniczych okolicznościach 23 grudnia tego samego dnia kiedy do Polski powrócił Tupolew z remontu. Wedle oficjalnej wersji popełnił samobójstwo wieszając się na kablu. Wcześniej jednak nic nie wskazywało na taki jego stan. Tuż przed mniemanym samobójstwem dzwoni do żony umawiając się na następny dzień , wysyła esemesy do znajomych. Osoby które go znały zgodnie twierdzą że nie miał żadnych stanów depresyjnych ani skłonności samobójczych. Po jego śmierci w mediach, przecież tak żądnych sensacji, zapada zadziwiająca cisza.
„…Biskup Mieczysław Cieślar. Druga ofiara. Ginie18 kwietnia w wypadku samochodowym. Miał być następcą ks. Adama Pilcha, pełniącego obowiązki Naczelnego Kapelana Ewangelickiego Wojska Polskiego, który poniósł śmierć w Smoleńsku. Biskup Mieczysław Cieślar był specjalistą od tematyki inwigilacji środowisk protestanckich przez SB. Wedle pewnych źródeł, po katastrofie odebrał telefon od ks. Pilcha. Po jego śmierci, tak niesamowitej gdy kilka dni po katastrofie ginie następca głównego kapelana wojskowego, zapada w mediach głucha cisza.
Szyfrant Zielonka. Trzecia ofiara. Zwłoki w stanie rozkładu zostały wyłowione z Wisły 27 kwietnia. Rok wcześniej szyfrant Zielonka oficjalnie zaginął. Ciało było w stanie rozkładu ,dokumenty zaś przy nim idealnie zachowane. To była ważna osoba w polskim wywiadzie. Miał dostęp do najbardziej tajnych materiałów będących w posiadaniu polskiego rządu. Fachowiec, który szkolił innych, jeden z najlepszych w kraju. Doskonale znał kanały i sposoby przekazywania tajnych informacji. Mimo że sprawa winna była wzmóc najwyższą czujność organów państwowych i mimo że rozkład zwłok kolidował ze znakomicie zachowanymi dokumentami – stwierdzono samobójstwo. Mainstreamowe media nie dociekały.
Krzysztof Knyż operator „Faktów” TVN. Czwarta ofiara. Pracował z W. Baterem. Wedle informacji podanej zdawkowo przez TVN umiera 2 czerwca. Niejasne krótkie komunikaty mówiły o chorobie. Prasa zagraniczna pisała iż został zamordowany we własnym mieszkaniu. Wedle pewnych źródeł sfilmował awaryjne lądowanie Tupolewa na smoleńskim lotnisku co miał na żywo pokazać kanał informacyjny. Faktem jest że materiały telewizyjne z pierwszych chwil, gdy nie było wiadomo jeszcze co się stało i tuż sprzed katastrofy zniknęły. O śmierci Knyża w mediach była i jest cisza.
Profesor Marek Dulinicz. Wybitny polski archeolog. Piąta ofiara. Ginie w wypadku samochodowym w dniu 6 czerwca. Szef ekipy archeologów, która miała w czerwcu wyjechać do Smoleńska. Dulinicz był pomysłodawcą wyprawy, ale też osobą aktywną w staraniach o wyjazd. W tym miejscu wspomnę Państwu tylko jak wyglądał śmiertelny wypadek samochodowy Waleriana Pańki szefa Najwyższej Izby Kontroli z początku lat 90-tych. W oponach było wywierconych setki mikroskopijnych dziurek, które dopiero gdy samochód jechał z dużą prędkością tworzyły zawirowania skutkujące wpadnięciem w poślizg. Tego dnia kierowca prezesa Pańko jechał z szybkością 150/h. Tego nie mogli, nie potrafili wykonać zwykli gangsterzy. To wiedza zastrzeżona dla służb. Po śmierci prof. Dulinicza jak i we wcześniejszych wypadkach na ten temat zapada cisza
Doktor Ratajczak. Szósta ofiara . Nie wiąże się go bezpośrednio z tragedią smoleńską, ale nie można jego osoby oddzielić od jej skutków. Zwłoki dr Dariusza Ratajczaka w stanie rozkładu znaleziono 11 czerwca 2010 w samochodzie zaparkowanym pod Centrum Handlowym Karolinka w Opolu. Świadkowie twierdzą że poprzedniego dnia samochodu na parkingu nie było. Komenda Miejska w Opolu Umorzyła śledztwo mimo że sami policjanci stwierdzili że śmierć nastąpiła 3-4 dni wcześniej. Doktor Ratajczak został wyrzucony z uczelni po opublikowaniu książki, w której cytował niektórych autorów podważających część ustaleń dotyczących holocaustu. Poprzedzone to było nagonką rozpętaną przez opolską „Gazetę wyborczą”. Wiąże się tę śmierć z działalnością ujętego niedługo potem agenta Mossadu. Faktem jest że po 10 kwietnia nastąpiło rozprzężenie rodzimych służb i wzmożona działalność agentury. Zaś śmierć Dariusza Ratajczaka wyraźnie wskazuje na działanie tzw. nieznanych sprawców. Na temat jego śmierci – cisza.
Minister w rządzie PiS Eugeniusz Wróbel. Siódma ofiara. Zaginął 15 października. Poćwiartowane zwłoki wyłowiono z Zalewu Rybnickiego. Wybitny ekspert od spraw lotniczych. Jeden z nielicznych o takiej wiedzy w Polsce. Wybitny specjalista od komputerowych systemów sterowania lotem samolotów. Specjalista od precyzyjnej nawigacji satelitarnej dla lotnictwa. Ekspert przepisów lotniczych krajowych i unijnych. Inicjator powstania Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego. W latach 1998- 2001 uczestniczy m.in. w opracowaniu projektu prawa lotniczego. To tylko niektóre z kompetencji i osiągnięć ministra Wróbla. Zostaje rzekomo zamordowany przez oszalałego syna. Rodzina min. Wróbla jest jednak rodzina wzorcową – żadnych konfliktów. Syn nie zdradzający nigdy żadnych zaburzeń umysłowych początkowo przyznaje się do winy, potem wypiera się jej. Nie jest osadzony w areszcie i poddawany określonej prawem obserwacji psychiatrycznej jak to ma miejsce w wypadku morderstwa, tylko po jednej rozmowie z biegłym, który stwierdza jego całkowitą niepoczytalność, zostaje zamknięty w ośrodku dla umysłowo chorych. Podobno całkowicie niepoczytalny poćwiartował piłą zwłoki ojca, lecz w pokoju gdzie miało się to odbyć nie ma najmniejszych śladów makabrycznego czynu. Całkowicie niepoczytalny syn w sposób idealny, który byłby bardzo trudny dla osoby zrównoważonej, oczyszcza pokój. Minister Wróbel od początku mówił w prywatnych rozmowach że wrak w Siewiernym nie jest wrakiem Tupolewa którym lecieć miała nasza delegacja. Osobom dla które taka informacja o przekonaniu min. Wróbla zaskakuje i wątpią w nią dodajmy iż Antoni Macierewicz w niedawnym radiowym felietonie stwierdził iż samolot nie uderzył w ziemię i wygląda to tak jakby co najwyżej rozsypał się w powietrzu. Minister Wróbel był członkiem komisji Macierewicza. Te ohydne ćwiartowanie zwłok niektórzy uznają za ostrzeżenie: „Widzicie, będziecie kwestionować oficjalne ustalenia katastrofy, skończycie jak minister Wróbel.” Po jego śmierci zapada cisza, o którą łatwiej tym bardziej że zostaje dokonany mord na Marku Rosiaku, pracowniku biura poselskiego w Łodzi. Niektórzy łączą te dwie śmierci twierdząc iż głośna śmierć Rosiaka miała odwrócić uwagę opinii publicznej od ministra Wróbla….