Stoczniowcy mówią, że protestowaliby dalej, ale przepisy prawa pracy pozwalają tylko na 7-godzinny strajk ostrzegawczy. Dlatego o godzinie 13 protestująca grupa opuściła okolice budynku zarządu i wróciła do hal produkcyjnych.
Jak powiedział Karol Guzikiewicz ze stoczniowej Solidarności, strajk zawieszono do poniedziałku do 10 rano. Współwłaściciele stoczni, spółka Gdańsk Shipyard Group zapewniła, że właśnie wtedy wszystkie należności zostaną uregulowane. Rzecznik firmy Jacek Łęcki poinformował, że dziś przelano pieniądze na konta 700 pracowników, a wszyscy pozostali powinni dostać wynagrodzenia do poniedziałku. Do tego dnia konflikt powinien zostać tymczasowo zażegnany.
Na wypłaty wciąż czeka między innymi obsługa hal Stoczni Gdańsk i pracownicy biurowi. Stoczniowcy zatrudnieni na linii produkcyjnej jeszcze dziś powinni dostać wszystkie pieniądze. Pracownicy zakłady mówią, że są zaniepokojeni pogłoskami, iż właściciel firmy odstąpił od procedury ratowania stoczni.
Lech Wałęsa, pytany o strajk, powiedział, że nie chce się włączać w protest, ale uważnie mu się przygląda. Były przywódca Solidarności powiedział, że cały czas czuje się stoczniowce. Jednak - jak mówił - Stocznia Gdańsk przypomina dziś umierającego człowieka.