W mojej ocenie chodzi o zmianę nazwy, czyli marki, pod jaką działają kluby, a nie zamknięcie działalności - mówił w rozmowie z Gazetą Wyborczą mecenas Paweł Zieliński z Gdańska, który prowadzi jedną ze spraw przeciwko Cocomo. - Kluczem jest słowo "marka". To częsta praktyka, gdy pojawiają się problemy wizerunkowe - podkreślał.

Reklama

Nad wejściem do warszawskiego lokalu sieci przy ul. Foksal wisi już nowy szyld. Klub będzie się nazywał One Night.

Cocomo to sieć klubów ze striptizem należąca do krakowskiej spółki Event. Ma lokale w miastach w całej Polsce, zawsze w świetnych lokalizacjach, najczęściej na starówkach lub przylegających do nich ulicach. Wiosną tego roku o sieci zrobiło się głośno w mediach, gdy okazało się, że klienci klubów budzą się po nocach spędzonych na oglądaniu nagich tancerek, z rachunkami na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

W sprawie oszustw, do których miało dochodzić w klubach na terenie całego kraju, prowadzonych jest około 50 śledztw, m.in. w Poznaniu, Krakowie, Warszawie, Sopocie i Kielcach.