"Newsweek" piórem Renaty Kim i Rafała Gębury opisuje dramatyczną historię dr Andrzeja Szaniawskiego, który trafił do aresztu wiosną 2006 roku, kiedy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro. Dr Szaniawski pracował w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach, prokurator zarzucił mu, że w 2000 roku przyjął 2 tys. zł za wystawienie fałszywej opinii lekarskiej dla piekarza z Ostrołęki, skazanego za spowodowanie wypadku. A potem wziął jeszcze 500 złotych za udzielenie mu przepustki z Tworek.
Głównym świadkiem była w czasie tego procesu Bożena B., znana w Ostrołęce oszustka. Sprawa Szaniawskiego rozpoczęła się gdy w kraju trwała antykorupcyjna kampania ówczesnego ministra sprawiedliwości.
Razem z Szaniawskim zatrzymano też ordynator ze szpitala w Tworkach, która miała przyjąć od żony piekarza antyk - jak się później okazało figurkę wycenioną na 45 zł przez biegłego.
Lekarz opowiada dziennikarzom, jak próbowano zmusić go do tego, żeby się przyznał - za pomocą tzw. aresztu wydobywczego. Jego siostra, dziennikarka relacjonuje z kolei jak próbowała zainteresować sprawą polityków - Julię Piterę, Bogdana Borusewicza i senatora Romaszewskiego. Bezskutecznie. Dopiero osobiste poręczenie Marka Edelmana, podpisane przez Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i Henryka Wujca pozwoliło Szaniawskiemu wyjść za aresztu.
W maju 2012 roku sąd uniewinnił lekarza od zarzuty łapówkarstwa, przyznano mu też zadośćuczynienie w wysokości 450 tys. złotych. Jak przyznaje Szaniawski w rozmowie z tygodnikiem wolałby te pieniądze zarobić. - Nigdy nie będę już lekarzem. A poza tym, jakby poważnie traktować opinie lekarzy, to się ze mnie zrobił wrak - mówi.
Do więzienia trafił tuż po tym, jak złamał żuchwę. W więzieniu zbyt długo czekał na operację, kości źle się zrosły - dziś została mu niedoczulica warg, stracił też kilka zębów. Lista schorzeń jest jednak znacznie dłuższa.
Dr Szaniawski żali się, że jak dziś słucha wypowiedzi na temat Ziobry i Kamińskiego, którzy walczyli z korupcją, to się denerwuje, bo wie jak ta walka wyglądała. - W sprawie która dotyczyła rzekomej łapówki w wysokości 2,5 tys zł zniszczono człowieka. Nikt nie przeprosił ani nikt nie poniósł za to konsekwencji - mówi.