Na polanę Włosienicę konnymi zaprzęgami dowożeni są turyści idący nad Morskie Oko. W sobotę od godz. 13 na zjazd oczekiwało około 300 osób. Kolejka oczekujących na zjazd do Palenicy Białczańskiej sięgała do Schroniska PTTK - pisze "Tygodnik Podhalański".

Reklama

Jakiś pan w mundurze Tatrzańskiego Parku Narodowego nam powiedział, że 200 osób zjedzie, a reszta nie, bo zabraknie sań. To skandal, jak mieliśmy się dostać do Palenicy Białczańskiej, gdzie zostawiliśmy samochód? - skarżyła się "TP" pani Paulina z Warszawy. Podobnie jak większość turystów, nie zamierzała pieszo maszerować na dół.

Jak relacjonuje "TP" oczekujący w kolejce pili alkohol, piwo, wino grzane. Szybko wybuchła awantura. W stronę strażników Straży Parku posypały się wyzwiska.

Edward Wlazło, komendant Straży Parku TPN, potwierdza, że pod Morskim Okiem dochodziło do dantejskich scen. - Od kiedy pracuję w TPN, nie przeżyłem takiego spotkania z chamstwem i wulgaryzmami ze strony turystów. Wszystkiemu winny alkohol. Problemy z turystami zaczęły się już około południa. Kilku pijanych mężczyzn, którzy się zataczali od nadmiaru alkoholu zostało poinformowanych, że nie powinni iść w takim stanie w góry - mówi Edward Wlazło - zaczęli być bardzo wulgarni w stosunku do pracowników TPN. Jeden z tych młodych mężczyzn zaczął się zbierać do bójki ze strażnikiem. Potem zaczęły się kolejne problemy z pijanymi turystami już na Włosienicy w miejscu, gdzie oczekiwali na przyjazd sań, ale nie tylko.

Jednak, jak przekazał Wlazło, nad Morskim Okiem nie zostawiono żadnego turysty. - Nie chcieliśmy, by powtórzyła się sytuacja z drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia - podsumowuje komendant.