Policjanci, którzy radiowozem dotarli do grupy osób oczekujących nad Morskim Okiem zastali tam około 30 osób. Wcześniej pomocy oczekiwała tam ok. 45-cio osobowa grupa, ale część wyruszyła na dół przed przyjazdem policjantów.
- Trzy spośród tych osób, czyli jedna osoba w podeszłym wieku, dwunastoletnie dziecko oraz kobieta, która twierdziła że zgubiła szkła kontaktowe i ma bardzo duży problem z widzeniem, zostały zabrane do radiowozu i odwieziona na dół. Reszta osób została poinformowana, że nie ma żadnego zagrożenia życia i zdrowia, i wszyscy dzielnie maszerowali na dół na parking, a policjanci z radiowozu oświetlali im drogę – powiedział PAP rzecznik zakopiańskiej policji Krzysztof Waksmundzki. Turyści nie dysponowali latarkami i nie byli przygotowani do wycieczki w Tatry. - Po dotarciu na Palenicę Białczańską po godzinie 20-stej turyści wsiedli do swoich aut i odjechali do miejsca zakwaterowania - powiedział rzecznik.
O incydencie zrobiło się głośno, a do sprawy w osobliwy sposób odnieśli się także pracownicy schroniska nad Morskim Okiem. Wewnątrz budynku przyczepiono kartkę informującą o tym, że po zmroku będzie ciemno. Zdjęcie komunikatu pojawiło się na Twitterze użytkownika Optymista.
Władze Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) również apelują do turystów o rozsądek i odsyłają do aktualizowanych codziennie komunikatów turystycznych na stronie internetowej parku. Zimą zmrok w górach zapada ok. godz. 16, a wycieczki należy planować tak, aby wrócić przed nocą. Ponadto jest bardzo mroźnie, a trakt na odcinku Palenica Białczańska – Morskie Oko nie jest posypywany piaskiem ani solą.
To już kolejny przypadek, kiedy nieprzygotowani do wyprawy turyści proszą o moc w powrocie z Tatr. Analogiczna sytuacja miała miejsce w grudniu ubiegłego roku i dwa lata temu.
Droga do Morskiego Oka to szeroki, wyasfaltowany trakt, który wiedzie przez las na długości ok. 7 km. Morskie Oko to najbardziej popularny kierunek turystyczny w Tatrach. Każdego roku ten zakątek gór odwiedza ponad milion turystów.