Podczas konferencji prasowej w Sejmie poseł Cezary Tomczyk powiedział, że "smoleńskie miesięcznice to nie tylko wiec polityczny organizowany na dramacie ludzkim, na jednej z największych katastrof polskiego lotnictwa, to także ogromne koszty i ogromna organizacja". Dodał, że miesięcznice "nie są niczym innym niż politycznym wiecem".

Reklama

Tomczyk przedstawił dane, które otrzymał od zastępcy Komendanta Głównego Policji nadinsp. Jana Lacha w odpowiedzi na wysłane w lutym pismo. Poseł chciał uzyskać od informację o kosztach policji organizowanych w Warszawie miesięcznic upamiętniających katastrofę w Smoleńsku. Wynika z nich, że od października 2015 r. (kiedy odbyły się wybory parlamentarne - PAP) do lutego 2018 r. w zabezpieczanie miesięcznic zaangażowanych było blisko 32 tys. policjantów, a koszt ich pracy wyniósł 2,6 mln zł. Dane te - jak podkreśla policja - dotyczą również zabezpieczeń innych wydarzeń organizowanych w tym samym czasie na terenie Warszawy.

Powołując się na liczby Tomczyk stwierdził, że za czasów rządów PO miesięcznice ochraniało ok. 100 policjantów, a obecnie jest to ok. 1,5-2 tys. funkcjonariuszy.

Poseł zaznaczył, że "to jest rachunek, który PiS wystawia Polakom". - Pamiętajmy, że ci policjanci, którzy są tam na miejscu nie są tam z własnej woli. Oni działają na rozkaz ministra spraw wewnętrznych i administracji - mówił.

Dodał, że "ci policjanci powinni bronić dzisiaj polskich domów, patrolować polskie ulice, powinni łapać bandytów". - Zamiast tego w niektórych miesiącach, np. jak to było w kwietniu 2017 roku, prawie 3,5 tys. policjantów prewencji jednego dnia musiało bronić jednego człowieka - Jarosława Kaczyńskiego. Ich nie było wtedy tam, gdzie byli potrzebni - mówił.

- Polska policja nie jest od ochrony wieców politycznych. Polska policja jest od ochrony polskich obywateli - mówił.

Obecny na konferencji poseł Marcin Kierwiński ocenił dane policji, jako "szokujące". - Dziesiątego dnia każdego miesiąca więcej policjantów chroni Jarosława Kaczyńskiego niż wszystkich innych mieszkańców Warszawy, niż wszystkich innych ludzi, którzy tutaj w Warszawie przebywali - dodał.

- Jarosław Kaczyński wydał gigantyczne pieniądze, zaangażował gigantyczne środki do tego, aby co miesiąc mówić nam, że jest coraz bliżej prawdy - przyznał.

Reklama

Kierwiński porównał Krakowskie Przedmieście w Warszawie podczas miesięcznic do stanu wojennego.

Lach w piśmie poinformował także, że od stycznia 2015 r. do marca 2017 r. oraz w maju i czerwcu 2017 r. miesięcznice smoleńskie były zabezpieczane przez policjantów podległych Komendantowi Stołecznemu Policji. - Siły te realizowały zabezpieczenia w ramach pełnionej służby, a więc ich użycie nie generowało dodatkowych kosztów dla policji - wskazał Lach.

Podkreślił, że dodatkowe koszty związane z zabezpieczaniem dotyczą kierowania do Warszawy policjantów spoza stołecznego garnizonu. Chodzi tu o koszty zakwaterowania i wyżywienia delegowanych policjantów.

- Przy analizowaniu kosztów delegowanych policjantów należy wziąć pod uwagę fakt, że wykorzystanie tych sił następuje w trakcie operacji policyjnych, które obejmują również zabezpieczenia innych wydarzeń (np. imprezy sportowe, inne zgromadzenia publiczne - wskazał Lach.

I tak z liczby przedstawionych w piśmie wynika, że łącznie w okresie styczeń 2015 r. - marzec 2017 r. policjanci oprócz zabezpieczenia miesięcznicy smoleńskiej "w tym samym czasie na terenie podległym Komendantowi Stołecznemu Policji" zabezpieczali 340 innych zgromadzeń publicznych lub imprez sportowych.

Do zarzutów PO odniósł się poseł PiS Jan Mosiński. - Dane Komendanta Głównego Policji pokazują faktycznie, ile kosztuje nas ochrona przed ludźmi nieodpowiedzialnymi, jakimi są manifestujący z KOD-u, z Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej - powiedział w Sejmie.

- Gdyby ci ludzie zachowywali się poważnie, nie nawoływano do burd i siłowych rozwiązań z nami, jako uczestnikami miesięcznic, tych kosztów by nie było lub byłyby bardzo minimalne - mówił.

Według Mosińskiego, "pretensje o koszty powinny być adresowane do PO, Nowoczesnej, KOD i tego typu środowisk antydemokratycznych i antypolskich". Okrzyki i inną agresję, które kierowane są do manifestujących, poseł nazwał czymś "poniżej krytyki".

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie samolotu Tu-154M wiozącego delegację na obchody katyńskie zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński i najwyżsi dowódcy.