"To było jakby łamanie się czegoś. Kiedy wybiegliśmy z domu, motolotnia już leżała na ziemi" - wspomina Gabriela Szymczak, miszkająca w okolicy miejsca wypadku.

Jedna z motolotni zdołała po zderzeniu wylądować. Para 20-latków, która leciała drugą maszyną, miała mniej szczęścia. Ich motolotnia bezwładnie runęła na ziemię z ponad 100 metrów. Nie mieli najmniejszych szans na przeżycie.

Policja jeszcze nie wie, dlaczego motolotnie się zderzyły. "Musimy zbadać, dlaczego doszło do zderzenia motolotni. Trzeba sprawdzić, czy było to spowodowane błędami w pilotażu lub w obserwacji, małym doświadczeniem pilota czy czymś innym" - stwierdził Maciej Lasek z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. "Nie była to prawdopodobnie próba awaryjnego lądowania, ale zderzenie z ziemią pod ostrym kątem" - dodał.