Tragiczna śmierć 20-letniego Michała była szokiem dla jego najbliższych. Matka mężczyzny Małgorzata Janas nie była w stanie zająć się formalnościami pogrzebowymi syna. Zajęła się tym babcia. Kilka dni po uroczystościach dostała wezwanie do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. I tu przeżyła kolejny szok. Inspektorka odmówiła łodziance wypłaty zasiłku pogrzebowego za dwa wieńce.
"Spłakałam się, kiedy urzędniczka ZUS stwierdziła, że wnusiowi należy się tylko jeden wieniec, w dodatku najtańszy, a ja jestem naciągaczką i oszustką" - mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" zapłakana Irena Maśny.
Nie mogła ścierpieć, że widzi w telewizji szklane pałace ZUS i reportaże o luksusowych przyjęciach dla pracowników ubezpieczyciela. Dlatego postanowiła oddać sprawę do sądu. Wyrok zapadł po pierwszej rozprawie. Sędzia przyznał rację pani Maśny.
Z czego wyniknął problem? Zgodnie z ustawą o systemie ubezpieczeń społecznych zasiłek pogrzebowy (5,2 tysiąca złotych) wypłacany jest w całości tylko najbliższej rodzinie, czyli małżonkowi, rodzicom, dzieciom i rodzeństwu. Dalszej rodzinie i obcym zasiłki wypłacane są tylko w wysokości faktycznie poniesionych kosztów. ZUS żąda więc faktur, ale jednocześnie zastrzega, że nie odda więcej, niż wynosi zasiłek.
Dlaczego urzędnicy ZUS tak skrupulatnie wertują rachunki żałobników? Bo takie wytyczne dostali z centrali. Jacek Dziekan, rzecznik ZUS w Warszawie, lakonicznie odpowiada, że chodzi o walkę z nadużyciami. I ostrzega, że ubezpieczyciel ma prawo nie oddać pieniędzy, jeśli uzna, że wydatki były za duże.