"Jest tyle niejasności wokół sprawy zajść w wiosce, że do czasu ich wyjaśnienia, generał został przeniesiony do rezerwy kadrowej i znajduje się w dyspozycji ministra" - wyjaśnia pułkownik Cezary Siemion z MON.
O jakie niejasności chodzi? "Rzeczpospolita" pisała niedawno, że gen. Tomaszycki namawiał sprawców masakry w Nangar Khel, by nie zdradzali nikomu, co się stało. Ale sprawa wyszła na jaw. Okazało się, że żołnierze zabili niewinne kobiety i dzieci.
Jeden z aresztowanych później żołnierzy miał - według "Rzeczpospolitej" - obciążyć zeznaniami generała Tomaszyckiego. Żołnierz zeznał: "Mówił, żebyśmy nic o tym nie opowiadali, pomagali sobie i pilnowali, żeby nikt nie popełnił samobójstwa, bo wtedy wszystko się wyda".
Kilkanaście dni temu szef minister obrony narodowej Bogdan Klich wstrzymał decyzję o mianowaniu gen. Tomaszyckiego na szefa Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego WP. Podjął ją jeszcze jego poprzednik Aleksander Szczygło.
Polscy żołnierze ostrzelali wioskę Nangar Khel w sierpniu ubiegłego roku. Zginęło sześć osób, dwie następne zmarły później. Wśród poszkodowanych były dzieci i kobiety - trzy zostały poważnie okaleczone.