Choć Macierewicz mówi o ujawnieniu tajemnicy państwowej, to jednocześnie zaznacza, że opisane w raporcie zarzuty są nieprawdziwe.
"Opierają się one na wymuszonych zeznaniach, przeprowadzonych między innymi nocą. Przedstawiają stronniczy obraz kontrwywiadu, wizję ludzi z rozwiązanego WSI" - mówi Macierewicz.
Przypomniał też, że na autora raportu - pułkownika Reszkę - już na początku lutego złożył doniesienie do prokuratury. Zarzucił mu przekroczenie uprawnień, fałszywe oskarżenie i manipulowanie zeznaniami i dokumentami. Tyle tylko, że wcześniej Reszka zawiadomił prokuraturę, że za czasów Macierewicza bezprawnie kopiowano i wywożono setki dokumentów.
DZIENNIK napisał, powołując się na tajny raport z kontroli, że w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego kierowanej przez Macierewicza kurs na pierwszy stopień oficerski trwał zaledwie 17 dni, a kadr do nowych służb szukano między innymi wśród policjantów i byłych funkcjonariuszy UOP, a także harcerzy i dziennikarzy.