Osiem miesięcy po tragedii w Nangar Khel, gdzie od polskich pocisków moździerzowych w Afganistanie zginęło ośmioro cywilów, polska armia jest w kryzysie. Żołnierze, którzy walczyli w Iraku i Afganistanie, mówią, że boją się wyciągnąć broń i nie chcą jechać na kolejne misje.
Wszystko dlatego, że w poznańskim areszcie wciąż siedzi siedmiu bielskich komandosów, którym prokuratura zarzuca zbrodnie wojenne.
"Zarzuty prokuratorskie dla szeregowych podważają sens istnienia armii, w której wydaje się rozkaz i nie ma dyskusji" - mówi "Gazecie Wyborczej" dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie gen. Jerzy Wójcik. "Bo jeśli szeregowy otrzymuje rozkaz, to nie ma czasu na dyskusję. Więc dzisiaj nie widzę sensu istnienia armii w Polsce. Może trzeba ją rozwiązać?".
Armia ma wielkie kłopoty z zebraniem kolejnych kontyngentów wojskowych. Jak dowiedziała się "Wyborcza" w Bielsku-Białej, skąd rekrutują się aresztowani komandosi, nie można było znaleźć pełnej obsady na rozpoczynającą się właśnie trzecią zmianę w Afganistanie.