Jako pierwsi próg olsztyńskiej prokuratury przekroczyli policjanci z Płocka. Oficer Centralnego Biura Śledczego oraz funkcjonariusz płockiej komendy miejskiej nie byli skuci kajdankami. Kajdanki miał za to Remigiusz M. - podaje RMF FM. To właśnie on nadzorował grupę prowadzącą śledztwo w sprawie Krzysztofa Olewnika, zamordowanego w 2003 roku syna płockiego biznesmena.
Prokuratorskie zarzuty usłyszeli Remigiusz M., Maciej L. i Henryk S. "W tej chwili trwają przesłuchania wszystkich trzech zatrzymanych policjantów. Prowadzą je jednocześnie trzej prokuratorzy" - mówi rzecznik olsztyńskiej prokuratury okręgowej Mieczysław Orzechowski.
Na razie wiadomo tylko tyle, że policjanci nie przyznają się do winy. Maciej L. mówi nawet, że jest przerażony zatrzymaniem i czuje się pokrzywdzony sposobem, w jaki się ono odbyło. Prokuratura zamierza wnioskować do sądu o tymczasowe aresztowanie całej trójki na dwa miesiące.
W prokuraturze nie pojawiła się rodzina zamordowanego, ale jest za to jej pełnomocnik. "Musimy pamiętać, że grupa operacyjno-śledcza, którą kierował jeden z zatrzymanych, dzisiaj już podejrzany, miała swoich przełożonych" - powiedział mecenas Ireneusz Wilk. Na pytanie dziennikarzy, kto powinien być kolejną osobą zatrzymaną w związku z błędami śledczych w sprawie porwania Olewnika, powiedział: "Myślę, że następni czekają już w kolejce".
Potwierdzają to słowa wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny. "Nie wykluczam, że będą kolejne zatrzymania po to, żeby wyjaśnić tę sprawę. Oczywiście trzeba powiedzieć wprost, że nikt nie przesądza teraz o winie konkretnych ludzi, ale - tak jak powiedziałem - sprawa musi zostać i zostanie wyjaśniona" - oświadczył Schetyna.
"Trudno mi powiedzieć, czy są politycy, którzy mogą trafić za kraty. Mówimy o policjantach i prokuratorach, którzy prowadzili postępowanie w sprawie porwania Olewnika" - dodał wicepremier w rozmowie z RMF FM.