Haracz jakim obłożony został ksiądz Heller tylko dlatego, że jest wybitnym naukowcem, wywołał medialną burzę. Dlatego w weekend zespół ministerialnych prawników gorączkowo szukał sposobu pozwalającego zwolnić go z absurdalnego podatku. Wskórał niewiele. "Okazało się, że nie ma takiej możliwości" - mówi DZIENNIKOWI Szymon Milczanowski z biura szefa resortu finansów.
Uczony, uhonorowany jedną z najbardziej prestiżowych nagród nazywaną teologicznym Noblem, w minioną środę odebrał w Londynie czek na 1,6 mln dolarów. Jeszcze tego samego dnia całą sumę przekazał rektorom Uniwersytetu Jagiellońskiego i Papieskiej Akademii Teologicznej. Pieniądze mają być przeznaczone na stworzenie w Krakowie Centrum Kopernika.
Tym sposobem, zgodnie z polskim prawem, podpadł fiskusowi i z własnej kieszeni musi mu dodatkowo oddać równowartość 40 proc. nagrody, czyli 1,5 mln zł. Ma na to czas do końca kwietnia przyszłego roku. Wtedy złoży PIT za 2008 rok. "Ksiądz mógłby poczekać do tego czasu, a po ustawowym terminie zwrócić się do naczelnika urzędu skarbowego o umorzenie zaległości podatkowej" - mówi DZIENNIKOWI Andrzej Marczak, ekspert z firmy doradczej KPMG. To według niego jedyna możliwość, aby zgodnie z przepisami uniknąć płacenia haraczu.
Ministerstwo Finansów dostrzega absurdalność tej sytuacji. "Przykład ks. Hellera pokazał, że potrzebne jest systemowe rozwiązanie, które pozwoli nie tylko jemu uniknąć podatku, ale wyeliminuje podobne problemy w przyszłości" - mówi Milczanowski. W poniedziałek na naszych łamach apelowali o to eksperci finansowi. Wczoraj DZIENNIK dowiedział się, że szef resortu finansów Jacek Rostowski powoła grupę, która ma wypracować takie rozwiązanie. Aby mógł z niego skorzystać duchowny, przepisy muszą być zmienione do końca roku. Wstępne założenia przewidują wydanie rozporządzenia, które zwolni z podatku od nagród wybitnych naukowców.
Ksiądz Heller jest pierwszą osobą, której dotknął absurdalny przepis. "Prawo tworzą przeciętniacy, a oni nie spodziewają się takich nagród" - ironizuje były prezydent Lech Wałęsa. On swoją Pokojową Nagrodę Nobla odbierał w 1983 r. "Wtedy były inne przepisy, a komunistom wystarczyło, że ściągnęli dolary do banku, a mi wypłacili w złotówkach" - mówi DZIENNIKOWI. Podatku uniknęła również Wisława Szymborska, która w 1997 r. otrzymała literacką Nagrodę Nobla. Ówczesny minister finansów Grzegorz Kołodko zwrócił się do naczelnika krakowskiej skarbówki o umorzenie podatku. Taka możliwość prawna została jednak zlikwidowana na początku 2001 r.