W rozmowie z TOK FM Adam Bodnar powiedział, że liczy na to, że osoby odpowiedzialne za zaatakowanie posłanki Nowackiej zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.
Kiedy policjanci używają środków, które w danym momencie nie są zasadne, to najczęściej kończy się na odpowiedzialności dyscyplinarnej - doprecyzował.
Jego zdaniem sprawa ta "powinna zostać kompleksowo wyjaśniona". Dodał, że gdy spojrzy się na zdjęcia z tego wydarzenia można zauważyć, że ten atak nie był potrzebny, czy niezbędny.
Pytany o to, jaka to powinna być odpowiedzialność, stwierdził, że dyscyplinarna - za nadużywanie środków przymusu bezpośredniego lub odpowiedzialność karna.
Natomiast w takich sprawach, kiedy policjanci używają środków, które w danym momencie nie są zasadne, to najczęściej kończy się na odpowiedzialności dyscyplinarnej - powiedział.
Z oświadczenia policji w sprawi tego ataku wynika, że policjant "użył ręcznego miotacza gazu krótko, wyłącznie w kierunku osoby, która pomimo licznych wezwań sprawiała wrażenie, że chce przedostać się przez kordon, naruszając w ten sposób tworzoną przez policjantów linię bezpieczeństwa".
"To, co się odbywa, to jest swoista wojna informacyjna"
Rozumiem, że policja szuka teraz różnych metod, za pomocą których uzasadnia coś, czego nie można uzasadniać - stwierdził Bodnar.
To, co się odbywa, to jest swoista wojna informacyjna o to, kto ma rację. I co więcej, zakładam, że tego typu komunikaty [policji] są później powielane wielokrotnie przez zaprzyjaźnione media i na koniec okaże się wręcz, że to pani Barbara Nowacka była winna tego, że dostała gazem w twarz. Ja bym podchodził z dużą ostrożnością do tego typu wyjaśnień - komentował Rzecznik Praw Obywatelskich.
Jego zdaniem mamy obecnie do czynienia z "intensyfikacją działań policji, z jej brutalnością".
Z wykorzystywaniem wszelkich możliwych środków prawnych, by tylko ludzi powstrzymać przed uczestnictwem w demonstracjach - stwierdził.