Oprócz zapakowanych w pudła zwierząt autobusem podróżowało również ponad 30 osób, w tym także dwóch ukraińskich kierowców. Nie wiadomo, kto zlecił przemyt kangurów, kuców i ptaków przypominających bażanty. Zatrzymani na granicy w Hrebennem Ukraińcy nie potrafili tego wyjaśnić.
Kierowca tłumaczył się zaskoczonym celnikom, że przyjął przesyłki od nieznanej mu osoby w Warszawie i miał je oddać we Lwowie. Ponoć nie wiedział, że zwierząt nie można w ten sposób przewozić przez granicę.
>>>Zobacz podziemny przemyt... krów
Kangury, kuce i ptaki trafiły do Polski prawdopodobnie aż z Belgii. Policja ustala teraz, kto organizował przemyt. Nie wiadomo też, czy nie jest to zjawisko na szerszą skalę. Niewykluczone, że w innych wycieczkowych autokarach polsko-ukraińską granicę pokonały podobne żywe przesyłki.