Chodzi o trzy różne wypowiedzi, z których pierwsza padła w maju 2018 r. na antenie Polsat News. Godek odnosiła się wówczas do irlandzkiego referendum ws. złagodzenia przepisów aborcyjnych. Irlandia nie może być określana jako kraj katolicki, jeżeli tam premierem jest zadeklarowany gej, który obnosi się ze swoją dziwną orientacją - powiedziała Godek. Dopytywana, czy jeśli ktoś jest osobą homoseksualną, to jest "zboczeńcem", odparła: To jest zboczony, tak.
W 2019 r. na antenie dwóch innych audycji Godek wyraziła pogląd, że "homoseksualizm bardzo często idzie w parze z pedofilią" oraz że "geje chcą adoptować dzieci, bo chcą je molestować i gwałcić".
Pozew dla Kai Godek
Po tych wypowiedziach 16 działaczy środowisk LGBT, w tym wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek, skierowało do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych. W I instancji powództwo oddalono w całości – sąd ocenił wypowiedzi krytycznie, jednak uznał, że powodowie nie mają w tej sprawie "legitymacji czynnej", bo Godek nie odnosiła się bezpośrednio do nich.
W czwartek warszawski sąd apelacyjny zdecydował o uchyleniu wyroku i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania. Sędzia Małgorzata Kuracka uznała, że powodowie mają legitymację w tej sprawie, a sąd I instancji nie rozpoznał jej istoty.
Pani pozwana kieruje wypowiedzi w stosunku do określonej grupy. Nie można powiedzieć, że ta grupa nie jest zdefiniowana (…) Owszem, nie wiemy, ile ta grupa liczy osób, ale jest to określony zbiór – mówiła. Nie może być tak, że jak ktoś obraża 3 czy 5 osób, to może odpowiadać, a jak większą liczbę osób, to nie – dodała.
Jak podkreśliła, każdy z 16 powodów ma w tej sprawie legitymację czynną, a jeśli tak jest, to sąd I instancji w ogóle nie rozpoznał istoty sprawy - "nie badał bowiem ani naruszenia dóbr osobistych tych konkretnych powodów, ani bezprawności, zajął się jedynie kwestią wstępną". W tej sytuacji, skoro sąd nie rozpoznał istoty sprawy, to winien rozpoznać ją jeszcze raz – podkreśliła sędzia.
Odnosząc się do samych słów Godek, sąd ocenił, że są one "bardzo ostre". Jest to mowa nienawiści, która powoduje, mówiąc kolokwialnie, szczucie na innych ludzi - oceniła sędzia. Jak podkreśliła, zarówno w sprawie homoseksualizmu, jak i pedofilii należy oddać głos lekarzom - a ci zajęli stanowisko, że nie ma powiązania między tymi dwiema kwestiami.
Na wcześniejszej rozprawie pełnomocnicy powodów podkreślali, że wypowiedzi Godek stanowiły naruszenie dóbr osobistych zbiorowości, z którą identyfikują się ich klienci. Jak zaznaczali, słowa aktywistki bez wątpienia miały na celu deprecjonowanie ich jako osób, a ponadto nosiły cechy dyskryminacji.
Pełnomocnik pozwanej mec. Hubert Kubik podkreślał natomiast, że w sprawie nie doszło do złamania żadnego przepisu. W przypadku wypowiedzi o charakterze abstrakcyjnym nie możemy mówić o naruszeniu dóbr osobistych poszczególnych osób – przekonywał.
Jak argumentował, jeśli ze statystyk wynika, że orientację homoseksualną ma ledwie kilka procent społeczeństwa, to jest ona "odstępstwem od normy", czyli "zbaczaniem z niej". Słowo zboczenie ma neutralny charakter. To strona powodowa próbuje temu słowu nadać jakiś negatywny wydźwięk, którego po prostu nie ma – stwierdził.