"Mieliśmy się świetnie. Jesteśmy tylko głęboko rozczarowani, że na nasz protest nie zareagował rząd" - powiedziała Magdalena Figura, która jako jedyna kobieta protestowała na kominie.

"Schodzenie trwało kilka godzin. Ekolodzy musieli precyzyjnie spakować swój sprzęt i zachować podczas powrotu na dół szczególną ostrożność" - mówi DZIENNIKOWI Jacek Winiarski z Greenpeace Polska.

Ekolodzy wdrapali się na komin we wtorek rano. Chcieli otrzymać od rządu zapewnienie, że Polska będzie odchodzić od węgla i inwestować w odnawialne źródła energii. Jak podają, przyczyną przerwania akcji jest górnicze święto, Barbórka. "Dla górników ma ono duże znaczenie, nie chcemy zakłócać ich święta, nasza akcja nie jest wymierzona przeciwko nim" - mówi Winiarski.

Greenpeace'owcy zlikwidowali też stację klimatyczną, którą wybudowali przy kopalni odkrywkowej w Koninie. Stacja miała formę kuli o wysokości dziewięciu metrów, osadzonej na podstawie w formie metalowej obręczy. W środku znajdował się parter z ważącymi 121 ton beczkami wypełnionymi wodą, służącymi jako balast. Plandeka okrywająca kulę przedstawiała Ziemię.

Jak podaje rzecznik Winiarski, przyczyną przerwania akcji jest górnicze święto, Barbórka. "Dla górników ma ono duże znaczenie, nie chcemy zakłócać ich święta, nasza akcja nie jest wymierzona przeciwko nim" - mówi.

Wszyscy ekolodzy zostaną zatrzymani przez policję i przewiezieni na przesłuchanie. Prawdopodobnie zostanie im przedstawiony zarzut wtargnięcia na cudzy teren bez zgody jego właściciela. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.