"Pojawiły się plakaty, że za opór wobec władzy będą kary, do kary śmierci włącznie. Te władze nie żartowały. Ale my wiedzieliśmy, że będziemy walczyć o wolność. Wielu z nas uwierzyło, że oni kopią sobie grób, dlatego trwaliśmy w tym podziemiu" - mówił Janas.

Reklama

Co na to Jerzy Urban? "Oczywiście nie wiadomo było, czym to wszystko się skończy. Ale na szczęście poza panem Janasem nie było zbyt wielu pragnących przyłączyć się do walki zbrojnej, za którą groziła kara śmierci. I dzięki temu nie odbyła się kolejna rzeź narodowa, po powstaniach" - mówił były rzecznik

Wtedy Janas nie wytrzymał: "Pan Urban łże, jak bura suka. Nikt z nas nie chciał walczyć zbrojnie, a wy za wszystko groziliście nam karą śmierci" - grzmiał do redaktora naczelnego "Nie"

"Jest różnica, czy się stało, czy nie stało I pomijając całe zacietrzewienie i słowa <bura suka> - ja jestem raczej psem koloru siwego... -"próbował kpić Urban na antenie TVN 24.

Według Urbana to właśnie stan wojenny i osłabienie "Solidarności" doprowadziło do okrągłego stołu, bo związek był za słaby, by siłą obalić władze. Janas jednak twierdzi odwrotnie - to właśnie PZPR pokazała, że jest za słaba, by rozliczyć opozycję i dlatego musiała się zgodzić na rozmowy.