Młoda torunianka wyjechała do Warszawy, by spełniać swoje marzenia. Nie chciała jednak utracić miłości życia. Wymyśliła więc podstęp, który miał się nigdy nie wydać. "Załatwiła" chłopakowi pracę fotografa w jednej ze stołecznych firm. Tyle, że taka firma nigdy nie istniała. Chłopak niczego nie podejrzewał, co miesiąc dostawał pensję, więc skrupulatnie realizował zlecenia.
Był przekonany, że jego ukochana pracuje również dla tej firmy - przecież co rano wychodziła do pracy i co miesiąc przynosiła obie pensje do domu.
Jednak pieniądze, które przynosiła do domu 18-latka, nie pochodziły z firmy fotograficznej. Dziewczyna opiekowała się dziećmi i pożyczała pieniądze od rodziny. Jednak źródełko zaczęło wysychać, a Sylwia za wszelką cenę chciała zatrzymać ukochanego przy sobie. Zamieściła więc w jednym z portali ogłoszenie o naborze statystów. Działała przy tym pod szyldem firmy, która rzeczywiście jest agencją statystów. Tyle, że sama chodziła na spotkania z potencjalnymi pracownikami, podpisywała z nimi umowy i pobierała pieniądze na rzekome ubezpieczenie. W ten sposób oszukała co najmniej trzy osoby.
Sylwia wpadła, kiedy próbowała wyłudzić pieniądze od kolejnych dziewczyn, które chciały zostać statystkami. Policjanci znaleźli przy oszustce zarówno czyste druki umów, jak i te podpisane. Dziewczyna zarobiła co najmniej 600 złotych.
Policja sprawdza, czy ofiar torunianki jest więcej. Oszustce grozi osiem lat więzienia.