Małgorzata Milewska, doktorantka, Dublin
Kochani Rodzice, te święta po raz pierwszy spędzimy osobno. Po wielu rozterkach zdecydowaliśmy z Maćkiem, że zostaniemy w Dublinie, bo po prostu nie mamy pieniędzy na podróż do Polski. W wieczór wigilijny będziemy razem z innymi Polakami, którzy też nie jadą do kraju. Jest mi smutno, ale nie rozpaczam. Myślę sobie, że tak po prostu w życiu bywa.
Wieczorem zadzwonię do Was i mam nadzieję, że nie pozwolicie mi się rozkleić. Nie chcę płakać, bo święta to czas radości, nawet jeśli nie zawsze możemy być tam, gdzie byśmy chcieli.
Mamusiu, będzie mi ogromnie brakowało twojego żurku grzybowego. Przyznam ci się nawet, że już tęsknię za tymi wszystkimi rzeczami, które w domu w Rzeszowie zawsze mnie denerwowały - wielkimi porządkami i ubieraniem choinki.
Małgosia
p
Marek Zdanowski, naukowiec na Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego
Kochany Wnuczku, jestem niepocieszony, że te święta spędzam bez ciebie. To będzie twoje pierwsze Boże Narodzenie i już sobie wyobrażam, jak podziwiasz lampki na choince i cieszysz się z prezentów. Najchętniej poprosiłbym dobrą wróżkę, by przeniosła mnie do Was. Niestety to nie możliwe, więc kolejny raz spędzę święta na stacji antarktycznej, bez choinki, wśród szalejących wiatrów. W tym roku często wspominam moją pierwszą samotną Wigilię. To był rok 1978, jechałem po raz pierwszy na wyprawę, a w domu zostawiłem Twoją mamę, która była wtedy tylko dwa lata starsza od ciebie, i Twoją babcię. W Polsce szalała wtedy zima stulecia, a one były całkiem same. Każdy telefon kosztował majątek, nie było internetu, a ja czułem się naprawdę odizolowany od świata. Strasznie wtedy tęskniłem, tak jak teraz. Ale dziś będę do Was dzwonić i może nawet pomacham Ci przez internetową kamerę.
Robimy tu na stacji święta, ale to nie będzie to samo co w domu. Poza tym trzeba być przygotowanym, że w czasie wieczerzy huragan zerwie sprzęt i trzeba go będzie naprawiać. Na szczęściu zobaczymy się już lada moment, w kwietniu do Was wracam.
Dziadek
p
Radosław Magierski, kapitan statku
Kochani Moi, to będą moje dziesiąte święta poza domem. Już wiem, że do tego nie da się przyzwyczaić. Zawsze jest tak samo smutno, mówiąc po marynarsku: do d... Kiedy nie spędzam tego dnia z wami, to nie jest to prawdziwa Wigilia, tylko jej namiastka. Stoimy właśnie w porcie Saint-Tropez, jednak trudno tu poczuć świąteczną atmosferę. Cała załoga to ludzie z południowej Afryki, cieszą się, bo właściciel jachtu dał im kilka dni wolnych. Planują zabawę na pokładzie tej 40-metrowej pływającej willi.
Ja chciałem przygotować święta, ale nawet opłatka nie można tu dostać. Ale szwendając się po ulicach miasta, znalazłem kilku Polaków i zdecydowaliśmy, że w Wigilię będziemy razem. Ja, dwie dziewczyny pracujące w miejscowej piekarni, samotna matka z dzieckiem i młody chłopak, który właśnie stracił pracę.
Ale to oczywiście nie to samo co w domu. No bo przy stole zasiądą tak naprawdę obcy sobie ludzie, nie będzie tradycyjnych potraw. Owszem, dziewczyny z piekarni zrobią pierogi, ale z pewnością nie będą takie same jak w domu. Zamiast opłatkiem podzielimy się chlebem. Zabraknie mi też naszego nocnego wyjścia na pasterkę, bo choć jest tu polski ksiądz, prawdopodobnie nie będzie go na miejscu. Ja najbardziej będę czekał godziny 18, bo wtedy będę mógł do Was zadzwonić. Trudno mi nawet pisać o takiej chwili, bo choć wstyd się przyznać, już się wzruszam. Do usłyszenia,
Ojciec
p
Dorota, skazana za przemyt narkotyków w Kolumbii
Kochany Tato, w wigilijny wieczór myślami będę cały czas z Tobą. Nie widzieliśmy się już całe trzy lata, odkąd jestem tu, w Bogocie, w areszcie domowym. Za każdym razem, kiedy patrzę na kalendarz i widzę zbliżający się 24 grudnia, wspominam nasze wspólne święta. W tym roku będzie nam trudno, zwłaszcza Tobie, bo to pierwsze święta bez Mamy.
Chciałabym być blisko Ciebie. Dziś, jak nigdy w życiu, marzę o tym, żeby usiąść z Tobą do stołu, objąć Cię, uściskać i powiedzieć kilka ciepłych słów. Bardzo bym chciała też podzielić opłatkiem - to byłby dla mnie najpiękniejszy gwiazdkowy prezent. Tęsknię za prawdziwą atmosferą świąt, taką, która możliwa jest tylko w Polsce. Tutaj w Bogocie atmosfera jest raczej karnawałowa, nie ma cienia zadumy, wszędzie stoją palmy, a na nich wiszą kiczowate ozdoby. Na szczęście jest tu ze mną Wojtek i razem staramy się uratować to Boże Narodzenie. Tato, staram się pamiętać, że Boże to święta pełne nadziei. Więc mam nadzieję, że już w przyszłym roku wigilijna gwiazda spełni moje marzenie. I będziemy razem. Kocham Cię,
Dorota
p
mjr Paweł Zaganiaczyk, polska misja w Afganistanie
Drogie Moje, to będą drugie święta, które spędzimy osobno. Będzie na pewno lepiej niż rok temu, gdy byłem w Iraku. Wtedy martwiłyście się o mnie, bo byłem w kraju, w którym do niedawna szalała wojna. Ale same widzicie, że udało się nam jakoś to przeżyć, więc i tym razem wszystko będzie dobrze. A potem tylko Wielkanoc i wrócę do Polski.
Szczerze mówiąc, staram się nie myśleć zbyt dużo o tych świętach. Jestem w końcu żołnierzem, a żołnierze się nie rozklejają. Już zresztą trochę się już przyzwyczaiłem do tego oddalenia. Na pewno będą o Was myślał. Wysyłamy paczki do rodziny, ale bliskości nie da się przesłać w paczce. Zadzwonię do Was dziś wieczorem, my już będziemy wtedy po kolacji wigilijnej. Całuję,
Paweł