To miała być zwykła kontrola drogowa. Policjanci zauważyli, że drogą pod Radoszycami (woj. świętokrzyskie) jedzie traktor bez tablicy rejestracyjnej. Jednak na widok lizaka, kierowca ani myślał hamować. Wręcz przeciwnie. Wcisnął gaz do dechy i próbował staranować radiowóz.
Szalony kierowca na tym nie poprzestał. Cofnął i ponownie z impetem uderzył w oznakowane auto. Policjanci też wczuli się w konwencję filmu sensacyjnego. Gdy traktor ruszył do ucieczki, jeden z funkcjonariuszy uwiesił się na jego progu. Tu żarty się skończyły, bo funkcjonariusz został zepchnięty i ciężko się poturbował. Jego kolega w odpowiedzi otworzył ogień do uciekającego ciągnika.
Co ciekawe traktorzyście, mimo przestrzelonych opon, prawie udało się uciec. Dopiero wezwane na pomoc policyjne posiłki dopadły go w pobliskim lesie. Ale kierowca nie dawał za wygraną iznowu ruszył na pełnym gazie na radiowóz.
Udało sie go obezwładnić dopiero po dłuższej chwili. Efekt? Dwóch rannych policjantów, dwa staranowane wozy. Motyw łatwy do przewidzenia: 37-letni kierowca ciągnika miał blisko 3 promile alkoholu w organizmie, a jego towarzysz dwa promile.