86-latek zmarł pod koniec zeszłego roku. Spadek po nim przejęły córka i żona. W kwietniu wybrały się do Eurobanku, by wypłacić odziedziczone oszczędności. A nie było ich mało. Mężczyzna miał na koncie 121 tysięcy złotych.
>>>Wielka kradzież w Urzędzie Skarbowym
Ale kobiety przeżyły niemiłą niespodziankę. Konto było puste. Winnego nie było trudno znaleźć. Ustalono, że na konto bankowe 86-latka w marcu zalogował się doradca jednego ze słupskich oddziałów - Marcin K. Mężczyzna dobrze znał zmarłego, bo był jego sąsiadem.
Bankowiec pobrał potem kartę na nazwisko 86-latka i nadał jej PIN. Jak pisze "Głos Pomorza", wypłata 121 tysięcy złotych z bankomatów zajęła mu dwa dni. Jednorazowo mógł bowiem pobierać 3-4 tysięcy złotych. Marcin K. gotówkę wypłacał nie tylko z maszyn Eurobanku. Na same opłaty za korzystanie z obcych bankomatów wydał 2,8 tysiąca złotych.
Marcin K. nie przyznał się do winy. Najpierw twierdził, że ktoś musiał użyć skradzionego dowodu, potem, że inny pracownik banku skorzystał z jego komputera, kiedy był zalogowany w systemie.
Mężczyzna nie pracuje już w banku. Ten przekazał jego sprawę prokuraturze i nie zdradza żadnych szczegółów. Wiadomo tylko, że córka i żona 86-latka dostały już ukradzione przez pracownika banku pieniądze.