Całe zdarzenie rozegrało się w kilka minut na oczach wielu osób. Według relacji świadków grupa chłopców i dziewcząt siedziała na ławce. Mężczyzna podszedł i zaczął zaczepiać dziewczyny. Wtedy ich koledzy zwrócili mu uwagę. Pijany 40-latek był agresywny, ale chłopcy nie chcieli się z nim bić i odbiegli. Skrzyczany przez dziewczyny mężczyzna odszedł. Niestety tylko na chwilę.

Reklama

"Wtedy ten człowiek powiedział do jednego z mężczyzn pijących alkohol pod apteką, że trzeba <załatwić sprawę z gówniarzami>. Podbiegł do Mikołaja i go uderzył, podczas gdy ten drugi odciągał trzech naszych kolegów, którzy chcieli go powstrzymać. Mikuś odbiegł parę metrów w to miejsce, gdzie zginął. Tam mężczyzna zaczął go bić pięściami po twarzy, potem dostał <z kolanka> w klatkę piersiową, aż ten usiadł na ziemi. Nie mógł oddychać" - relacjonuje "Gazecie Lubuskiej" tragiczne chwil koleżanka chłopaka.

Po chwili Mikołaj leżał już na ziemi. Był siny i nie oddychał. Po wielogodzinnej reanimacji zmarł w szpitalu.

Jeden z kolegów skatowanego chłopca wyrywał się na pomoc na tyle mocno, że zainteresowała się nim prokuratura. Patryk Januszewski otrzymał zarzut udziału w bójce. "Bronił Mikołaja, czyli wkroczył do bójki. Ale stawiać mu za to zarzuty? Jak można pokazywać innym dzieciom, że nie warto pomagać? Ze jak kogoś biją, to lepiej zostawmy, bo jeszcze nas oskarżą?" - pytała w TVN 24 rozgoryczona matka chłopaka.

Tak zrobili inni. Choć wokół było wiele osób, nikt inny nie pomógł katowanemu chłopcu. "W czasie bójki kilka razy dzwoniliśmy na policję i pogotowie, ale nikt nam nie chciał wierzyć. Całe zdarzenie trwało kilkanaście minut i nikt nam nie pomógł. W barze obok siedziało dużo ludzi, a nawet nikt nie zareagował. Co za znieczulica!" - mówi "Gazecie Lubuskiej" oburzona Marlena, koleżanka Mikołaja.

>>>25 lat więzienia dla ojca, który zakatował niemowlę

Jego zabójca usłyszał już zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu za to 10 lat więzienia. Ale z relacji świadków wyłania się inny obraz sytuacji. Nie była to bójka, co skatowanie chłopaka. Gdyby prokuratura zmieniła kwalifikację czynu na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym lub nawet jako zabójstwo 40-latkowi będą grozić dużo poważniejsze konsekwencje.