"Wczoraj wieczorem jeden z naszych samolotów miał usterkę, wykryto ją jeszcze przed startem i maszyna zawróciła na pasie startowym" - mówił w TVN 24 Andrzej Kozłowski, rzecznik polskiego przewoźnika. Tak sprostował swoją poranną informację, że samolot wystartował.

Reklama

Tym razem zepsuła się maszyna obsługująca lot LO 015. Boeing 767 300 miał wystartować o godz. 17.35. Ale 249 pasażerów musiało spędzić noc w hotelach lub w domach. Wylecieli dopiero dzisiaj, około godz. 11.30. Polecieli jednak już inna maszyną

Jaka usterka tym razem przeszkodziła w starcie maszynie LOT-u? Rzecznik linii nie chce tego zdradzić.

Zaledwie kilka dni temu tajemnicza awaria uziemiła samolot z Nowego Jorku do Warszawy. Około 200 pasażerów najpierw czekało trzy godziny na start, a gdy maszyna wzbiła się w powietrze, siadła klimatyzacja. Zemdlała jedna z kobiet, dzieci wpadły w panikę. Samolot wrócił na lotnisko - po czterech godzinach latania nad miastem.

Tą maszyną był boeing 767 zwany przez pilotów LOT-u "Papa error", "Prince Edward" lub "Pani Ewa". Samolot o oznaczeniu rejestracyjnym SP-LPE to najbardziej awaryjna maszyna LOT-u. Piloci transatlantyków opowiadają sobie o nim kawały: "Spotyka się trzech pilotów i przechwala swoimi osiągnięciami. - Ja latałem w 1942 roku nad Berlinem - mówi pierwszy. - Ja latałem w akcji "Pustynna burza" - chwali się drugi. - Ja latam do Ameryki na Papa Error - rzuca trzeci. - To nie odwaga, to szaleństwo - odpowiadają dwaj pierwsi".

"To jest latający złom. Miał już dziesiątki awarii. Pamiętam, że kiedyś w locie wysiadły kontrolki i światła w kabinie. Każda szanująca się linia lotnicza sprzedałaby go już dawno gdzieś do Afryki, by woził kozy" - mówi o "Pani Ewie" jeden z pilotów LOT-u.

Ale Andrzej Kozłowski zaprzeczył, by maszyną, która zepsuła się na Okęciu, był "Papa Error". Dziś na ranem ten samolot bezawaryjnie wracał z Nowego Jorku do Polski. Potwierdzają to pasjonaci lotnictwa z forum lotnictwo.net.pl.

Maszyna, która zawróciła na Okęciu ma oznaczenie rejestracyjne SP-LPG. "Był wyciek płynów bodajże hydraulicznych (...). Więc była straż pożarna, coraz większa panika na porcie i coraz mniej chętnych na ten lot. Jak wychodziłem z pracy o 23 to samolot nadal stał (...) i chyba sami nie wiedzieli co mają robić" - relacjonował jeden z forumowiczów.