Do gwałtu doszło w piątek późnym wieczorem. 20-letnia Małgorzata wracała przez park. Podążali za nią dwaj mężczyźni, którzy siłą wciągnęli ją w krzaki i brutalnie zgwałcili. Pobita, brudna i przerażona dziewczyna wybiegła na drogę i zatrzymała przejeżdżający samochód. Kierowca zaalarmował policję.
Radiowóz przyjechał po kilku minutach. Została wezwana także karetka, ratownicy po konsultacji z dyspozytorem postanowili zawieźć kobietę do oddalonego o 6 kilometrów od miejsca zdarzenia szpitala im. Kopernika.
>>> Lekarz do zgwałconej: nie masz łazienki?
Tam lekarz dyżurny stwierdził jednak, że skoro nie trzeba ofiary natychmiast hospitalizować, to także nie musi jej badać. Na specjalistyczne badania skierował dziewczynę więc do szpitala im. Madurowicza.
"Powołał się w tej kwestii na rejonizację" - opowiada Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że przeszkadzało mu także to, że ofiara była pod wpływem alkoholu. Jak wykazały badania, miała dwa promile we krwi.
Dziewczyna trafiła więc do drugiego szpitala. Tam przyjął ją ginekolog, który już nie miał takich oporów. "To skandal, że są lekarze, którzy zwracają uwagę na to, czy pacjentka jest trzeźwa albo czysta. Każdej trzeba pomóc i potraktować godnie" - podkreśla Wojciech Zawalski, lekarz, który badał ofiarę gwałtu.